W zimie skąpiącej śniegu prawdziwy kulig wydaje się rzeczą niemożliwą. A jednak. Tym razem członkowie Żywego Różańca pomyśleli o wyjeździe tam, gdzie marzenia się spełniają. Wybór padł na Regietów, znany ze stadniny koni huculskich. Uczestnicy spotkali się 19 stycznia na Sumie, a zaraz po niej wsiedli do autobusu, by za nieco ponad godzinę usiąść do obiadu już na miejscu, w restauracji Huculanka. Tam serdecznie przełamaliśmy się opłatkiem. Okazało się, że po obiedzie czekało już na nas osiem sań, w sam raz dla czterdziestu osób. I chociaż głębokich zasp śnieżnych nie było, to jednak płozy miały po czym sunąć. Po polach, po lesie, ze śpiewem na ustach, moderowanym przez przewodniczącego Józefa Wiewiórę. Byli tacy, co mocno się trzymali, gdy okazało się, że jest z górki i „z kopyta kulig rwie”. A po powrocie znów była wspólnota stołu. Każdy osobiście mógł sobie upiec na ogniu kiełbasę. Na koniec udowodnione zostało, że nasze Róże są jak w przysłowiu: do tańca i do różańca.