UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ TRÓJCYKomentarz do Ewangelii, rok A – J 3,16-18

Ewangelia ta jest fragmentem rozmowy Jezusa z Nikodemem. Stanowi „serce” rozmowy. Warto w skrócie nakreślić ogólnie treść rozmowy i przybliżyć postać Nikodema.
O Nikodemie poza Ewangelią według św. Jana nie ma żadnych innych wzmianek. W Ewangelii, oprócz wspomnianej wyżej rozmowy z Jezusem, Nikodem pojawia się jeszcze dwa razy. W J 7,50-52, kiedy wobec przywódców żydowskich domagał się, aby wpierw Jezusa wysłuchać, zanim zostanie skazany przez nich, oraz w J 19,39, kiedy pojawia się w trakcie pogrzebu Jezusa. Nikodem był jednym z mieszkańców Jerozolimy, którzy słyszeli o znakach dokonywanych przez Jezusa. Nikodem odczytywał te znaki jako świadectwo autentyczności misji Jezusa, a także uznawał w Nim nauczyciela pochodzącego od Boga.
W czasie rozmowy z Nikodemem Jezus nie koncentrował się na wierze samego Nikodema, ale mówił o warunkach wejścia do Królestwa Bożego. Jednym z kluczowych warunków jest uznanie Jezusa jako jedynego Odkupiciela. W czasie rozmowy z Nikodemem Jezus umiejscowił swoje posłannictwo w kontekście wydarzeń, które wiele wieków wcześniej rozegrały się na pustyni, kiedy Izraelici po ucieczce z Egiptu zaczęli szemrać przeciwko Bogu. Bóg za karę zesłał na nich węże o jadzie palącym, które zabiły wielu spośród Izraelitów. Ratunkiem przed śmiercionośnym jadem wężów – co Jezus w rozmowie z Nikodemem wyraźnie przypomniał – było umieszczenie przez Mojżesza na palu miedzianego węża, na którego mieli spojrzeć ukąszeni, jeśli oczywiście chcieli ocalić swe życie. Wspominając to wydarzenie z pustyni, Jezus zapowiedział, że sam zostanie wywyższony niczym biblijny wąż i przybity do krzyża.

Sama rozmowa Jezusa z Nikodemem charakteryzuje się:

  1. Najpierw, co Bóg umiłował? Słyszeliśmy, że świat. Ale chodzi tu o świat nieprzyjazny, wręcz wrogi Bogu, a także opanowany ciemnością, w którym króluje śmierć, będąca najgłębszą raną ludzkości. I właśnie na krzyżu, na którym Chrystus zawisnął, uwidacznia się ta najgłębsza rana zagrażająca każdemu człowiekowi – rana śmierci.
  2. Bóg posłał swojego Jednorodzonego Syna nie po to, aby ten wrogi świat potępił, ale go uleczył. Każdy zaś mieszkaniec świata, który z wiarą spogląda na Ukrzyżowanego – podobnie do pokąsanych na pustyni Izraelitów – zostaje uleczony z rany śmierci, a także wszelkich innych ran.
  3. Jezus zapewnia, że tylko On daje życie, którego śmierć nie może unicestwić. Życie, które przetrwa śmierć. Jezus zapewnia, że wszystkim, którzy z Nim zwiążą swój los, da przemienione już tu na ziemi życie, które dosięgnie wieczności w Królestwie Bożym!

ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGOKomentarz do Ewangelii, rok A – J 20,9-23

Niczego nie musimy się lękać!
Strach i lęk odczuwają niemowlęta, np. przed rozstaniem z mamą. Maluchom nie ma się co dziwić, w ich przypadku długotrwała rozłąka z mamą jest realnym zagrożeniem zdrowia i życia, chociażby ze względu na brak jedzenia. U nieco starszych dzieci inne zjawiska są przyczyną strachu i lęku, takie jak np. ciemność, błyskawice, grzmoty podczas burzy, głęboka woda, dziwne dźwięki, obcy ludzie, pająki czy nieznane zwierzęta. Jeszcze starsze dzieci i młodzież o kołatanie serca przyprawia np. zbliżająca się klasówka czy niespodziewane wywołanie do tablicy, aby przed całą klasą odpowiadać na pytania zadawane przez nauczyciela.
A dorośli ludzie są już wolni od strachu i lęku? Oczywiście, że nie. Też doświadczają, strachu i różnych lęków.
Nie jest przesadą powiedzenie, że strach i lęk żyją w nas od samego urodzenia, czasem nas paraliżują, innym razem napędzają do podjęcia jakiejś inicjatywy, a – jeśli wierzyć przeprowadzanym badaniom – to najbardziej boimy się śmierci.
Nie powinno nas dziwić, że Apostołowie ze strachu przed Żydami zaryglowali drzwi. Pewnie w zajmowanej przez siebie izbie siedzieli cichutko, może trzęśli się ze strachu niczym osiki. Bo zaledwie kilkadziesiąt godzin wcześniej Jezus został uwięziony, osądzony i ukrzyżowany. A oni byli Jego uczniami, których też wielu ówczesnych Żydów chętnie by wyłapało i potem równie brutalnie uśmierciło, aby definitywnie zakończyć sprawę Nazarejczyka.
Od Marii Magdaleny Apostołowie usłyszeli nowinę o pustym grobie Jezusa, i o tym, że widziała Go żywego. Przypuszczamy, że te wieści zamiast rozproszyć strach Apostołów raczej bardziej ich zdezorientowały…
I tu w pewnym momencie staje przed nimi sam Zmartwychwstały Pan zwraca się do nich słowami: „Pokój wam!”.
Zwróćmy uwagę na szczegół, że Jezus stanął dokładnie w środku izby, jakby chciał zwrócić uczniom uwagę na to Kto, odtąd ma być centrum ich życia! Odtąd uczniowie nie mają się wpatrywać w to, co jest na zewnątrz, co budzi strach, lęk, niepokój, smutek itd. Uczniowie mają się wpatrywać w Zmartwychwstałego Jezusa, skierować na Niego swój wzrok, umysł i serce. Uczniowie mają się wpatrywać w Zmartwychwstałego Pana, który przeniknął i wszedł w sam środek ich lęku!
A jakie są moje największe obawy? Czego najbardziej się lękam? Co wzbudza we mnie strach i przerażenie?
Cokolwiek by to nie było, nawet jeśli byłaby to przede wszystkim śmierć, to zawsze pamiętajmy, że Jezus przenika nasz lęk, nie jest gdzieś obok, ale w samym środku! Ważne jest, aby wpatrywać się w żyjącego Jezusa tak, jak uczniowie, którzy w dniu zmartwychwstania pojęli, że odtąd niczego nie muszą się już lękać!


WNIEBOWSTĄPIENIE PAŃSKIE – Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 28,16-20

Jezus zawsze towarzyszy w drodze do nieba
Obraz wniebowstąpienia służył w Biblii opisowi pychy człowieka. Kiedy była mowa w Piśmie świętym o wniebowstąpieniu człowieka czy tylko o ludzkim pragnieniu dostania się do nieba, to uczeni w Piśmie i faryzeusze rozumieli to jako fałszywe przywłaszczanie sobie przez człowieka równości z samym Bogiem.
Najbardziej znany jest opis budowy wieży Babel (Rdz 11,1-9). Upadkiem i upokorzeniem skończyło się przypisanie przez budowniczych wieży cech boskich i pragnienie dosięgnięcia nieba, a także postawienie się nie na równi z Bogiem, ale wyżej od Niego.
Warto wspomnieć szyderstwo, jakim prorok Izajasz obdarzył asyryjskiego króla, któremu nie udało się „dosięgnąć nieba”. Prorok, ukazał Boga jako najwyższego Pana dziejów, któremu nie może się oprzeć żadna ludzka potęga. A przekonanego o swojej potędze i niezwyciężalności króla asyryjskiego ironicznie Izajasz zapytał: Jakże runąłeś aż z nieba, jaśniejąca gwiazdo, synu jutrzenki? Na ziemię cię powalono, zdobywco tylu narodów! Przecież mówiłeś w swym sercu: „Do nieba się wzbiję, ponad gwiazdy Boga wzniosę swój tron! Zasiądę na górze zgromadzeń, na samych krańcach północy! Wstąpię na szczyty obłoków, podobny do Najwyższego!”. Lecz strącony zostałeś do krainy umarłych, na samo dno otchłani!
Pod ewangelicznym opisem Wniebowstąpienia Jezusa kryją się trzy zasadnicze wątki:

  1. Pan Jezus ukazuje się jako Zwycięzca grzechu i śmierci, a także Król chwały podziwiany przez aniołów, jedyny Pośrednik między Bogiem a ludźmi, Sędzia świata i Władca stworzenia.
  2. Wstępując do nieba, Jezus umacnia nadzieję, że my także, o ile wytrwamy w Jego nauce, tam wejdziemy, że niebo jest naszym celem.
  3. Imię Jezusa – Emmanuel („Bóg z nami”) – powraca jako gwarancja nieustannej obecności Jezusa przy Jego uczniach aż do końca świata. Świadomość tej realnej obecności Jezusa w Jego Kościele nie tylko umacnia, ale stanowi zapewnienie, że nauka, którą przekazuje Kościół jest autentycznym słowem Bożym, a nie ludzkim.

Treści, które zawiera w sobie opis Wniebowstąpienia Jezusa, zachęcają do wypowiedzenia wraz z całym Kościołem mszalnej modlitwy (kolekta): „Wszechmogący Boże, wniebowstąpienie Twojego Syna jest wywyższeniem ludzkiej natury, spraw, abyśmy pełni świętej radości składali Tobie dziękczynienie i utwierdź naszą nadzieję, że my, członkowie Mistycznego Ciała Chrystusa, połączymy się z Nim w chwale”.


6 NIEDZIELA WIELKANOCNAKomentarz do Ewangelii, rok A – J 14,15-21

Bóg poprzez swoje przykazania prowadzi nas bezpiecznie do nieba.
Kiedy rodzice uczą małe dziecko samodzielnego robienia pierwszych kroków, to stawiają je przed sobą, rozkładają blisko niego swoje ręce i pozwalają, aby szło ono ku nim między rozpostartymi rękami. A kiedy maluch jest już blisko, wówczas rodzic odsuwa się od niego i znowu rozpościera ręce. Maluch, ufnie wędrując pomiędzy rozpostartymi przez dorosłego rękami, czuje się całkowicie bezpieczny, ponieważ wie, że jeśli tylko jego nóżki odmówią posłuszeństwa i zacznie się za bardzo chybotać w prawą lub lewą stronę, to i tak nie upadnie na ziemię i nie rozbije sobie nosa. Ratunek znajdzie w tych rozpostartych rękach, na których będzie się mógł wesprzeć, aby się nie wywrócić.
Zauważmy, że przywołany wyżej obraz znakomicie koresponduje z tym, co dzisiaj Jezus mówi w Ewangelii.
Przypomina, że pomiędzy zachowywaniem Bożych przykazań a miłością do Boga istnieje nierozerwalny związek. Nie można mówić, że Boga się kocha, jeśli się nie zachowuje Jego przykazań. Kochać Boga i zachowywać Jego naukę jest jednym i tym samym.
Na Boże przykazania Jezus proponuje spojrzeć w taki sposób, że wyznaczają one szlak, idąc którym człowiek niezawodnie dojdzie do wieczności z Bogiem. A mówiąc inaczej, Jezus naucza, że człowiek, który kocha Boga, powierza swoje życie w Jego ręce. Bóg natomiast, ponieważ pragnie, aby człowiek bezpiecznie osiągnął zbawienie, niczym troskliwy rodzic, uczący swoje dziecko chodzić, rozpościera przy nim ręce, aby ten nie upadł, nie zabłądził i nie zszedł na manowce i krzywdy sobie nie zrobił.
Pomyślmy dziś o tym, że Bóg ma pomysł i plan na nasze życie, a zasadnicze ich ramy – niczym wyciągnięte przez rodziców ręce przy uczącym się chodzić dziecku – wyznaczają Boże przykazania. Oznacza to, że dochowanie wierności Bożej nauce pozwoli osiągnąć spełnienie wszystkich naszych tęsknot i marzeń, a Bóg poprzez swoje przykazania prowadzi nas bezpiecznie do nieba.


5 NIEDZIELA WIELKANOCNAKomentarz do Ewangelii, rok A – J 14,1-12

„Naucz mnie przyjmować śmierć jako komunię z Bogiem”
W ostatnich latach doświadczaliśmy różnorakich prób zabezpieczania się przed koronawirusem. Dlatego warto zapytać: „W istocie to przed czym chcieliśmy się zabezpieczyć?”
U samych korzeni obawy przed konsekwencjami zakażenia się tym wirusem był i jest przede wszystkim lęk przed śmiercią. Chcemy żyć, a najlepiej żyć jak najdłużej, ciesząc się przy tym możliwie najlepszym stanem zdrowia. Rozsądnie myślący człowiek śmierci nie pragnie, a jej moment chciałby odsunąć od siebie w możliwie najbardziej odległą przyszłość. Analizując dane w poszczególnych dniach na temat rozwoju epidemii, pocieszaliśmy się, że wiele osób przechodziło chorobę bezobjawowo, wiele innych wyzdrowiało, ale niczym złowrogi cień towarzyszyła nam w tamtych dniach myśl, iż SARS-CoV-2 też zabijał i wciąż nie było jeszcze skutecznego lekarstwa (szczepionki) na powodowaną przez tego wirusa chorobę.
Ta epidemia przypomniała oczywistą prawdę: śmierć jest rzeczywistością, z którą trzeba się pogodzić i liczyć. Czy tego chcemy, czy tego nie chcemy, ale prędzej lub później śmierć przerwie ciąg naszego życia. A nie wiemy jedynie, kiedy i w jaki sposób to się stanie.
Traktując śmierć w kontekście chrześcijańskim, nie oceniajmy jej jako ostateczną katastrofę, czy coś, co jest pozbawione sensu. Dla ucznia Jezusa śmierć nie jest ani unicestwieniem, ani kresem istnienia. Śmierć – nawet ta najbardziej dramatyczna czy najmniej spodziewana – jest dla chrześcijanina przejściem i nowym początkiem. Co więcej, wzorem św. Pawła Apostoła chrześcijanin może śmierć oceniać jako zysk (Flp 1,21). Dlaczego?
Odpowiedź znajdujemy w Ewangelii, w którym Jezus zapewnia swoich uczniów, że w niebie Bóg oczekuje na nich i przygotował im mieszkania w swoim królestwie. Innymi słowy, Jezus wskazuje, że ten, kto z Nim związał swoje ziemskie życie, nie musi śmierci się lękać. Śmierć jest momentem, w którym człowiek spotyka się ze zmartwychwstałym Panem. Stąd też im bardziej śmierci się lękamy lub im bardziej postrzegamy ją jako pozbawioną sensu, tym częściej warto, zwracać się do Chrystusa słowami: „Naucz mnie przyjmować śmierć jako komunię z Bogiem”.


4 NIEDZIELA WIELKANOCNAKomentarz do Ewangelii, rok A – J 10,1-10

W dzisiejszej perykopie ewangelicznej Jezus porównuje siebie do bramy. A brama to jest wyjście, np. z jakiejś beznadziejnej sytuacji lub zamknięcia. Ale brama jest wejściem, stwarza możliwość przedostania się do jakiegoś miejsca. Warto wspomnieć, że w czasach starożytnych brama pełniła rolę sądu. Tj. w bramie przeprowadzano rozprawy sądowe i podejmowano decyzje odnośnie do czyjeś winy lub niewinności. Ponadto, zauważmy, że dawniej brama zazwyczaj wyznaczała granicę danej miejscowości i oddzielała obszar miasta, w którym człowiek mógł się czuć bezpiecznie, od niczym niezabezpieczonej zewnętrznej sfery.
Łącząc powyższe znaczenia „bramy”, można powiedzieć, że Jezus zaprasza nas do tego, abyśmy bez obaw osądzili samych siebie w świetle Jego nauki, przyznali się do swej grzeszności i przyjęli prawdę o nas samych, że np. jesteśmy kłótliwi, małostkowi, skąpi itd. A mówiąc inaczej, chodzi o to, abyśmy byli otwarci niczym brama i zdobyli się na odwagę wyjścia ze strefy komfortu, czyli nie udawali bez końca sami przed sobą kogoś innego niż jesteśmy. Dzięki takiemu odważnemu wejściu w siebie i otworzeniu się na słowo Pana, doznamy prawdziwego wyzwolenia.
Jezus jest bramą, warto jeszcze przypomnieć sobie bolesne, co i wyzwalające doświadczenie, jakie stało się udziałem Piotra Apostoła. Piotr – jak pamiętamy – w Wielki Piątek wszedł na dziedziniec arcykapłana Kajfasza przez bramę. I właśnie tam, trzykrotnie zapierając się Jezusa, poznał i z własnych ust usłyszał prawdę o sobie. Po czym przez bramę wyszedł na zewnątrz i już o sobie wiedział wszystko…
Każdy kto uważa Jezusa tylko za religijnego geniusza czy olbrzyma duchowego, ten w Niego nie wierzy. Wierzyć w Jezusa oznacza umieścić Go na samym szczycie swojego osobistego rankingu najważniejszych dla siebie osób, czyli zgodnie z przesłaniem dzisiejszej Ewangelii uznać Go za swoją osobistą bramę.


3 NIEDZIELA WIELKANOCNAKomentarz do Ewangelii, rok A – Łk 24,13-35

Ewangelia podaje relację, co trzeciego dnia po ukrzyżowaniu Jezusa przydarzyło się dwom uczniom, którzy zdecydowali się na opuszczenie Jerozolimy. Ewangelista wspomina, że jednym z nich był Kleofas, oznacza, że ci dwaj uciekający z Jerozolimy uczniowie należeli do grona uczniów Jezusa, ale nie do grona Jedenastu. Uciekający z Jerozolimy uczniowie są smutni, rozczarowani i zdezorientowani, gdyż słyszeli niezrozumiałą dla siebie nowinę o zniknięciu z grobu ciała Mistrza i o tym, że niektórzy widzieli Go żywego.
Uczniowie spotykają Jezusa, będąc w podróży, następnie w Jego towarzystwie, zupełnie niczego się nie domyślając, przemierzają kolejne kilometry, jakie dzielą Emaus od Jerozolimy (obie miejscowości dzieliło ok. 11 kilometrów), aż wreszcie rozpoznają w Nieznajomym Zmartwychwstałego Pana. To doświadczenie, jakie przez te kilka godzin dwaj uczniowie przeżyli, symbolizuje właściwy człowiekowi trud wzrastania i dojrzewania w wierze. Chodzi o to, że człowiek otrzymuje od Boga dar wiary, ale sam musi o ten dar się zatroszczyć i go rozwijać.
Co należałoby robić, aby tego daru nie zmarnować, ale go rozwinąć? Co uczniowie zrobili?

  1. Uczniowie próbują zrozumieć słowo Boże, rozmawiają o nim z Nieznajomym i z uwagą słuchają udzielanych przez Niego objaśnień.
  2. Uczniowie zapraszają Nieznajomego do swojego domu, chcą odkryć przed Nim swoją codzienność, taką jaka ona jest, i ofiarować Mu na posiłek to, co sami mają.
  3. Gdy Jezus zasiadł za stołem, od razu z gościa staje się gospodarzem i zamiast być goszczonym zaczyna uczniów sam karmić, łamiąc chleb, a gest ten w Ewangelii symbolizuje Eucharystię.
  4. Uczniowie, gdy tylko rozpoznali w Nieznajomym Zmartwychwstałego Jezusa, bez zwłoki zebrali się, aby wrócić do Jerozolimy i tam podzielić się z innymi swoim doświadczeniem.

Dla rozwoju wiary istotne jest rozważanie słowa Bożego, zapraszanie Jezusa do swej codzienności, uczestnictwo w Eucharystii i dzielenie się wiarą z innymi ludźmi. Gdy rozważamy słowo Boże, zapraszamy Jezusa do naszej codzienności, uczestniczymy w Eucharystii czy dzielimy się wiarą z innymi, nasze serce kierujemy ku Bogu. A właśnie dzięki temu nasza z Nim więź wzrasta i się pogłębia!


NIEDZIELA MIŁOSIERDZIAKomentarz do Ewangelii, rok A – J 20,19-31

„Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!» Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę».
Te słowa mówią o duchowym stanie, w jakim znalazł się Tomasz. Tomasz był nie tylko fizycznie nieobecny podczas pierwszego spotkania Zmartwychwstałego z pozostałymi Apostołami, ale także w przenośnym znaczeniu był poza wspólnotą uczniów. Uparte nieprzyjmowanie przez Tomasza wielkanocnego świadectwa innych uczniów można traktować jako zakwestionowanie wspólnoty i odłączenie się od niej. Tomasz, odrzucając świadectwo uczniów, dał im do zrozumienia, że już z nimi nie jest, że odtąd wybiera życie odludka i samotnika. Co więcej, swoją nieprzejednaną postawą Tomasz – rzucał cień na wielkanocną radość pozostałych Apostołów i być może w znacznym stopniu umniejszał ich szczęście wypływające z faktu, że Pan rzeczywiście powstał z martwych jak sam zapowiedział. Można nawet powiedzieć, że uporczywym stawianiem warunków Tomasz próbował zarazić innych uczniów swoją ogromną rozpaczą i ciągłym przeżywaniem ponurej wielkopiątkowej przeszłości.
Dlaczego Zmartwychwstały, znając rozpacz rozdzierającą serce Tomasza, czym prędzej nie stanął przed nim sam na sam, by niezwłocznie rozwiać wątpliwości ucznia i wyrwać go ze stanu przygnębienia, ale zwlekał kilka dni i dopiero po ich upływie pozwolił mu dotknąć swoich ran? Pan chciał Tomaszowi, a także pozostałym uczniom i kolejnym pokoleniom udzielić nauki.
Zmartwychwstały wydobył Tomasza z otchłani rozpaczy i osamotnienia nie na osobności, nie sam na sam, ale uczynił to w obecności pozostałych uczniów ukazując się jako Zwycięzca śmierci, i przypomniał Tomaszowi o znaczeniu wspólnoty i bycia we wspólnocie.
A nas współczesnych uczniów Jezus, zachęca do tego, abyśmy – mieli zdrowe zasady za wzorzec, strzegli dobrego depozytu wiary, a także nieśli go z dumą i pokorą świadków. Więcej współczesny świat nie potrzebuje! W zupełności powinno mu wystarczyć nasze świadectwo bycia prawdziwymi uczniami Zmartwychwstałego!

Opr. na podstawie refleksji ks. Zdzisława K

WIELKANOC

W nocy zebraliśmy się w kościele, aby celebrować Liturgię Wigilii Paschalnej. W świętych znakach ujrzeliśmy Zmartwychwstałego Chrystusa, który pokonawszy raz na zawsze śmierć, dał prawdziwe życie całemu światu. Kontynuacją dziękczynienia, jakie Kościół składa Bogu za tak niezwykły dar miłości, jakim była śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, jest celebracja sakramentu Eucharystii.
W Eucharystii – nazywanej liturgicznie „Mszą w dzień” – rozważamy tajemnicę pustego Grobu Pańskiego oraz uwierzenie Apostołów w zmartwychwstanie swojego Mistrza. To spojrzenie w pusty Grób ma być ostatnim, jakie wykonamy skłaniając głowę ku ziemi. Teraz już na zawsze winniśmy podnieść nasze głowy ku niebu i w nie się wpatrywać, poszukując Jezusa Chrystusa, który zmartwychwstał i siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego.
W liturgii Słowa rozważamy świadectwo św. Jana o zmartwychwstaniu Chrystusa, który zobaczywszy wraz z Piotrem pusty grób, zrozumiał słowa Pana, że Mesjasz po 3 dniach zmartwychwstanie. Charakterystycznym elementem Liturgii Słowa tego dnia jest sekwencja wielkanocna.


WIGILIA PASCHALNA

Noc jest przeniknięta tajemnicą światła. Tej nocy jasność pokonała ciemność, życie pokonało śmierć, miłość pokonała grzech – Jezus Chrystus powstał z martwych. Symbole najważniejsze to: ogień, Paschał, woda, uczta. Te święte znaki rozważamy w 4 częściach Liturgii: Światła, Słowa, Chrztu oraz Eucharystii. Jest to ta sama noc, w której Bóg przez Mojżesza wywiódł Naród Wybrany z niewoli Egipskiej. Jest to ta sama noc, w której Chrystus wyprowadził wszystkich wierzących w Niego z niewoli grzechu. W sposób sakramentalny, dokonują się wszystkie zbawcze Tajemnice Pańskie, niebo łączy się z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi. Dlatego, odczuwając niezwykłość świętej nocy paschalnej, otwórzmy drzwi naszych serc, aby je przepełniła światłość bijącą od zmartwychwstałego Pana.
Orędzie paschalne – Exultet, słuchamy z zapalonymi świecami. Przez nie składamy hymn dziękczynienia Bogu za Chrystusa Odkupiciela, który skruszywszy więzy śmierci, jako zwycięzca wyszedł z otchłani. Paschał, owoc pracy pszczelego roju, został poświęcony na chwałę Bożego imienia dla rozjaśnienia mroków nocy. Świeca zapewnia, że wzeszło Słońce, które nie zna zachodu: Jezus Chrystus, który oświeca ludzkość swoim światłem.
Drugą częścią liturgii Wigilii Paschalnej jest celebracja Bożego Słowa. Kościół pragnie ukazać pełnię Misterium Bożego okupienia, dlatego rozważamy wielkie dzieła Boże od stworzenia świata, poprzez przejście Narodu Wybranego przez Morze Czerwone w czasie wyprowadzenia go z Egiptu i jego wychowywanie przez proroków, aż do zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, który dał nowe życie. Naszą odpowiedzią na Słowo Boże jest śpiew psalmów, śpiew „Alleluja” oraz kończenie słowem „Amen” modlitwy odmawianej przez celebransa po każdym czytaniu.
Liturgia chrzcielna składa się z trzech części: litanii do Wszystkich Świętych, błogosławieństwa wody oraz odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych. Każdy z nas na chrzcie otrzymał imię, a wraz z nim swojego świętego Patrona. W litanii do Wszystkich Świętych zanosimy nasze modlitwy do Boga właśnie przez ich wstawiennictwo. Błogosławieństwo wody przypomina nasz chrzest, kiedy to zostaliśmy przez tę wodę zanurzeni w Misterium Jezusa Chrystusa, a w naszym sercu zostało wyryte niezatarte znamię przynależności do Niego. Przez odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, to jest wyznanie wiary w Boga Trójjedynego i wyrzeczenie się jakiegokolwiek związku z szatanem, świadomie podejmujemy decyzję i chęć trwania w Komunii ze Zmartwychwstałym Zbawicielem. Przez Odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, podczas liturgii Wigilii Paschalnej, możemy zyskać odpust zupełny na zwykłych warunkach.
Centrum liturgii Wigilii Paschalnej jest Liturgia Eucharystyczna, kiedy to na ołtarzu Pańskim uobecni się Misterium, a więc tajemnica przejścia Chrystusa ze śmierci do życia.
Ostatnim aktem celebracji liturgicznej jest procesja rezurekcyjna. Na czele procesji jest niesiony krzyż, przepasany czerwoną stułą, oraz figura Zmartwychwstałego Chrystusa. Te dwa znaki ukazują, że Jezus pokonał śmierć. Jednak nie te znaki są najważniejsze, ale sam, prawdziwy, Zmartwychwstały Chrystus, którego kapłan niesie w Najświętszym Sakramencie. Procesję kończymy uroczystym odśpiewaniem Te Deum oraz błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.


WIELKI PIĄTEK – LITURGIA MĘKI PAŃSKIEJ

W ciszy gromadzimy się na Liturgii Męki Pańskiej. Zjednoczeni z przeżywającym trwogę konania Chrystusem, idziemy, aż pod sam krzyż, na którym umrze On dla zbawienia całego świata. Liturgię rozpoczynamy klęcząc, zachowując modlitewne milczenie. Celebrans pada na twarz przed obnażonym ołtarzem, symbolizującym Chrystusa, przeprasza Boga za grzechy i zniewagi jakie doświadcza od całego świata.
Liturgia Męki Pańskiej składa się z czterech części: Liturgii Słowa, Adoracji Krzyża, Komunii Świętej oraz Procesji do Grobu Pańskiego. W każdym z tych etapów łączymy się z cierpiącym Chrystusem. Łaska zbawienia i nawrócenia, wypływająca z przebitego Serca Jezusa, obficie wylewa się w serce każdego człowieka, który musi się na nią otworzyć. Dlatego doświadczamy miłości Chrystusa płynącej z Jego Słowa, z Krzyża, z Eucharystii oraz z Grobu dającego nadzieję, że światłość rozproszy ciemności życia.
Liturgia Słowa koncentruje się na przedstawieniu Męki Jezusa Chrystusa. Czytania ukierunkowują naszą refleksję na teologię krzyża i cierpienia, zaś punkt kulminacyjny to – ewangeliczny opis męki. Prorok Izajasz ukazuje posłusznego Sługę Jahwe, który pozwala się prowadzić na śmierć jak owca na rzeź. W liście do Hebrajczyków jest przedstawiony Jezus, jako Syn posłuszny woli Ojca, który przez swoje cierpienie zbawił cały świat. Następnie opis Męki Chrystusa według św. Jana, jedynego ucznia będącego pod krzyżem.
Chrystus przez Ofiarę Krzyża pojednał wszystko w sobie. Przez Niego Bóg Ojciec wyciągnął rękę do grzeszników i skłóconych, aby doprowadzić ich do pokoju i pojednania. I choć człowiek nieustannie oddala się od Boga, to Ten przez Krzyż Chrystusa doprowadza nas do swojej Miłości, abyśmy także i my dawali siebie braciom. Modlitwa Powszechna jest zbudowana z 10 intencji dotykających potrzeb całego świata. Kantor śpiewa intencję, po której wszyscy w modlitewnej ciszy zanoszą ją do Boga. Następnie celebrans podsumowuje modlitwy całej wspólnoty, śpiewając specjalną modlitwę. Każdorazowe, wypowiadane przez nas Amen, wyraża nasze włączenie się i potwierdzenie tej modlitwy.
Centralnym punktem liturgii jest adoracja Krzyża. Znak hańby i śmierci, która po ludzku jest porażką, stał się dla chrześcijan największym wyróżnieniem i drzewem zwycięstwa. Chrystus, umierając na nim, otworzył bramy Królestwa Niebieskiego, dlatego też z czcią i w pobożności adorujmy Drzewo Krzyża, na którym zawisło zbawienie świata.
Krzyż zostanie odsłonięty w 3 etapach, a my po każdym z nich, w odpowiedzi na słowa kapłana, wyrazimy swój szacunek wobec Krzyża przez aklamację: „Pójdźmy z pokłonem”. Po odsłonięciu nastąpi adoracja Krzyża.
Chrystusowy Krzyż prowadzi do ołtarza, na którym dokonuje się cud eucharystyczny. I choć w dniu dzisiejszym nigdzie na świecie nie została odprawiona Msza św., to jednak przystępujemy do Komunii św.
Adorować będziemy już nie Drzewo Krzyża, ale Owoc tego Drzewa, jakim jest Ciało Jezusa Chrystusa, ukryte pod postacią Chleba. Komunia święta ukazuje nierozerwalny związek śmierci Chrystusa i Eucharystii. Bez śmierci na Krzyżu nie byłoby osobowego, realnego spotkania z Chrystusem, który przychodzi do naszych serc.
Ostatnią, czwartą częścią Liturgii Męki Pańskiej, jest przeniesienie Najświętszego Sakramentu do Grobu Pańskiego. Grób Pański jest miejscem osobowej, realnej obecności Zbawiciela w Najświętszym Sakramencie, a nie tylko symboliczną pamiątką tego wydarzenia, którą wyraża figura zmarłego Chrystusa.


WIELKI CZWARTEK

W tym tygodniu rozważamy tajemnicę dni paschalnych. Przez trzy dni, przemierzać będziemy z Chrystusem drogę od Wieczernika i Ogrójca, przez sąd u Kajfasza, Annasza i Piłata, aż po Golgotę, dochodząc do pustego grobu. Stawiamy pierwsze kroki na niezwykłej, ale  trudnej drodze, na której czeka wiele upadków, uderzeń i cierpienia. W oddali dostrzegamy światłość wielkanocnego poranka.
Msza Wieczerzy Pańskiej przenosi nas do Wieczernika, gdzie Chrystus ustanowił dwa sakramenty ze sobą powiązane. Sakramenty te, w niewysłowiony sposób uobecniają miłość Boga do człowieka, który na zawsze pozostał na ziemi w Sakramencie Eucharystii, sprawowanej przez sakramentalnie ustanowionych kapłanów. Pojęciem sacramentum Kościół określa tajemnicę ustanowioną przez samego Chrystusa, który nakazał Apostołom ich wykonywanie. Dlatego w noc przed swoją męką Chrystus, wziąwszy chleb i kielich z winem, odmówił nad nimi modlitwę dziękczynienia i rozdał swoim uczniom cudownie przemienione swoje Ciało i Krew. Nakazał im czynić podobnie na swoją pamiątkę.
Wchodząc w czas świętego Triduum Paschalnego, otwórzmy nasze serca na Chrystusa, który pragnie się z nami zjednoczyć, przepełniając miłością, której wyrazem było obmycie nóg Apostołom, a przede wszystkim największe uniżenie – śmierć na krzyżu. Niech miłość Chrystusa przeniknie każdego z nas, aby zbawcze Misterium Paschalne, zwycięstwo życia nad śmiercią, dokonało się w każdym człowieku, abyśmy się wzajemnie miłowali, tak jak Chrystus nas umiłował.
W czasie liturgii, Bóg przychodzi do nas w swoim Słowie. Poprzez słuchanie, a przede wszystkim wcielanie Słowa w swoje życie, wchodzimy w komunię z Chrystusem. On to w dzień przed swoją męką, ustanowił Sakrament Miłości – Eucharystię. Przemienił On Paschę Izraela, w nową i wieczną Paschę. Sam stał się Barankiem ofiarnym, gdyż chleb, który wziął w swoje ręce, stał się Jego Ciałem, zaś kielich wina, kielichem Krwi, w której zawarł z człowiekiem wieczne przymierze miłości. Ewangelia ukazuje Chrystusa Sługę, który przez obmycie nóg Apostołom, przekazał największe przykazanie miłości.
„Zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany”. W czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej Kapłan, który symbolicznie obmywa nogi 12. mężczyznom, w ten sposób tłumaczy przykazanie miłości, które Chrystus przekazał swoim uczniom. Obrzęd umycia nóg jest jednym z najstarszych w Tradycji Kościoła. Liturgicznie nosi on nazwę Mandatum, tj. przykazanie. Nazwa pochodzi od pierwszych słów antyfony „Przykazanie nowe daję wam…”
„I tej samej nocy spożyją mięso baranka pieczone w ogniu, spożyją je z chlebem niekwaszonym i gorzkimi ziołami”. Ów przepis Prawa dał Bóg przez Mojżesza Ludowi Wybranemu, aby ten spożywał Paschę na część Jahwe. Chrystus ustanowił Prawo, które nakazuje sprawowanie nowej Paschy przez chleb pszenny i wino gronowe. Dlatego do ołtarza zanosimy dary chleba i wina, które – mocą Ducha Świętego – staną się Ciałem i Krwią Baranka Paschalnego, Jezusa Chrystusa.


NIEDZIELA PALMOWA Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 26,14-27,66 lub 27,11.54

 Judasz Iskariota to znaczy mąż (po hebrajsku: isz – mężczyzna), pochodzący z miasta Karioth w południowej Judei (por.: Joz 15,25). Sykl (szekel) był oprócz miny i denara jedną z obiegowych monet w Palestynie za czasów Chrystusa. Sykl srebrny zwany inaczej srebrnikiem albo jeszcze inaczej staterem. Bito go w Izraelu od czasów Szymona Machabeusza (143-135). Był to wyjątek, gdyż na terenie Palestyny nie wolno było, zgodnie z przepisami zostawionymi przez Mojżesza, bić monet ze szlachetnych kruszców (oprócz brązu). Dzisiejsza wartość srebrnika to nieco ponad 1 dolara. Trzydzieści srebrników płacono w Palestynie za niewolnika (por. Wj 21,32). Święto Przaśników to tyle, co święto niekwaszonych chlebów. Było ono integralnie związane ze świętem Paschy, które upamiętniało Wyjście Izraelitów z Egiptu w 1250-1230 roku. W czasie Wyjścia piekli oni pospiesznie chleby na drogę, nie używając nawet kwasu chlebowego. Na tę pamiątkę każdego roku spożywano przez siedem dni chleby niekwaszone, cienkie pszenne placki tak zwane mazzoth (po polsku: „maca”).


V NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU Komentarz do Ewangelii, rok A – J 11,1-45

Dzisiaj, Kościół przedstawia nam wielki cud: Jezus wskrzesza zmarłego, osobę nie żyjącą do kilku dni.
Wskrzeszenie Łazarza jest “typowym” cudem Chrystusa, który zaraz będziemy upamiętniać. Jezus mówi Marcie, że On jest «zmartwychwstaniem i życiem» (J 11,25). I wszystkich nas pyta: «Wierzysz w to?» (J 11,26). Czy wierzymy, że poprzez chrzest Bóg obdarował nas nowym życiem? Mówi święty Paweł, że jesteśmy nowym stworzeniem (2Kor 5,17). To wskrzeszenie to fundament naszej nadziei, która nie wspiera się na jakiejś przyszłej utopii, niepewnej i fałszywej, ale na fakcie: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał».
Jezus nakazuje: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!» (J 11,34). Odkupienie uwolniło nas od pętów grzechu, w jakim wszyscy tkwiliśmy. Mówił Papież Leon: «Błędy zostały pokonane, władze potępione a świat zyskał nowy początek. Bo skoro wspólnie z Nim cierpimy, to i z Nim królować będziemy (Rz 8,17). Korzyść ta nie tylko szykowana jest dla tych, którzy chroniąc imię Pana są męczeni przez bezbożników. Bo wszyscy, którzy służą Bogu i żyją w Nim, są ukrzyżowani w Chrystusie i w Chrystusie osiągną koronę». My, chrześcijanie powołani jesteśmy, już tu, na tej ziemi, do przeżycia tego nowego nadprzyrodzonego życia, które czyni nas zdolnymi do wiary w nasze szczęście: zawsze gotowi do udzielenia odpowiedzi każdemu, kto domaga się uzasadnienia naszej nadziei! (1P 3,15). Jest rzeczą logiczną, że w tych dniach staramy się podążać jak najbliżej za Jezusem Nauczycielem. Takie tradycje jak Droga Krzyżowa, rozważania Tajemnic Różańca, teksty Ewangelii, wszystko … może i powinno być nam pomocne. Naszą nadzieję pokładamy również w Marii, Matce Jezusa Chrystusa i w naszej Matce, która jest zarazem ikoną nadziei: u stóp Krzyża czekała wbrew jakiejkolwiek nadziei i została przyłączona do dzieła swego Syna.

Dr. Johannes VILAR (Köln, Niemcy)

IV NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU Komentarz do Ewangelii, rok A – J 9,1-41

Dzisiaj, w czwartą niedzielę Wielkiego Postu — nazywaną niedzielą “Radujcie się” — cała liturgia zaprasza nas do doświadczenia pełni szczęścia, wielkiej radości z nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy.
Niewidomy od urodzenia doświadczył ogromnego szczęścia dzięki Jezusowi, który przywrócił mu wzrok i dał duchowe światło. Niewidomy uwierzył i przyjął światło Chrystusa. Natomiast faryzeusze, przekonani o swojej mądrości i światłości, pozostali niewidomi przez swoją zatwardziałość serca i grzechy. Istotnie, «Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż przywołali rodziców tego, który przejrzał» (J 9,18).
Jak bardzo jest potrzebne światło Chrystusa by móc widzieć rzeczywistość w jej prawdziwym wymiarze! Bez światła wiary bylibyśmy praktycznie ślepi. Otrzymaliśmy światło Jezusa i potrzeba by całe nasze życie było rozświetlone tym światłem. Co więcej, to światło powinno rozbłysnąć świętością naszego życia przyciągając w ten sposób tych, którzy go jeszcze nie poznali. To wszystko oznacza konieczność nawrócenia i wzrastania w miłości. Szczególnie w czasie Wielkiego Postu i w tym ostatnim jego etapie. Św. Leon Wielki mówi: «Chociaż dla praktykowania cnoty miłości każdy czas jest odpowiedni, to jednak obecne dni zachęcają nas do tego w sposób szczególny».
Jest tylko jedna rzecz, która może nas oddalić od światła i radości którą nam daje Jezus Chrystus, a tą rzeczą jest grzech, chęć życia z dala od światła Pana. Niestety wielu z nas – a czasem i my sami – podążamy tą mroczną drogą tracąc światło i pokój. Św. Augustyn, na podstawie własnego doświadczenia, twierdził, że nie ma większego nieszczęścia niż radość tych, którzy grzeszą.
Wielkanoc się zbliża i Pan chce nam dać pełną radość ze Zmartwychwstania. Bądźmy gotowi ją przyjąć i świętować. «Idź, obmyj się» (J 9,7), mówi nam Jezus… Obmyjmy się więc w oczyszczających wodach Sakramentu Pokuty! Tam znajdziemy światło i radość i przygotujemy się w najlepszy sposób na Święta Wielkiej Nocy.

Rev. D. Joan Ant. MATEO i García (Tremp, Lleida, Hiszpania)

III NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU Komentarz do Ewangelii, rok A – J 4,5-42

Dzisiaj, tak jak tamtego popołudnia w Samarii, Jezus przybliża się do naszego życia, w połowie naszej wielkopostnej drogi, prosząc nas tak jak Samarytankę: «Daj mi pić» (J 4,7). «Jego pragnienie fizyczne — mówi Jan Paweł II — jest znakiem znacznie głębszej rzeczywistości: ukazuje palące pragnienie, aby zarówno kobieta, z którą rozmawia, jak i pozostali Samarytanie, otworzyli się na wiarę».
Prefacja z dzisiejszej celebracji eucharystycznej mówi, że ten dialog kończy się zbawczą wymianą, w której Pan «(…) prosząc o wodę Samarytankę, już wzbudził w niej łaskę wiary, a jeśli chciał pragnąć wiary tej kobiety, to po to, by rozpalić w niej ogień Bożej miłości».
To zbawcze życzenie Jezusa zamienione w “pragnienie” jest, dzisiaj również, “pragnieniem” naszej wiary, naszej odpowiedzi pełnej wiary na wszystkie wielkopostne zaproszenia do nawrócenia, do zmiany, do pojednania z Bogiem i braćmi, do jak najlepszego przygotowania się do przyjęcia nowego życia ożywionych przez zbliżającą się Paschę.
«Jestem Nim Ja, który z tobą mówię» (J 4,26): to bezpośrednie i jawne wyznanie Jezusa na temat swojej misji, którego nie uczynił wcześniej przed nikim, pokazuje tak samo miłość Boga, która staje się bardziej poszukiwaniem grzesznika i obietnicą zbawienia, która nasyci obficie ludzkie pragnienie prawdziwego Życia. To tak jak, później w tej samej Ewangelii, Jezus ogłosi: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie, niech przyjdzie do Mnie i pije», jak rzekło Pismo: ‘strumienie wody żywej popłyną z Jego wnętrza’» (J 7,37b-38). Dlatego, Twoim obowiązkiem jest dzisiaj wyjść i powiedzieć ludziom: «Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział…» (J 4,29).

                                    P. Julio César RAMOS González SDB (Mendoza, Argentyna)

II NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 17,1-9

Dzisiaj, w drodze ku Wielkiemu Tygodniowi, Liturgia Słowa mówi o Przemienieniu Jezusa Chrystusa. I chociaż kalendarz liturgiczny przewiduje dzień świąteczny dla uczczenia tego wydarzenia (6 sierpnia), już teraz zaprasza się nas do rozważenia tej samej sceny w powiązaniu z wydarzeniami Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Naszego Pana.
Zbliżały się dni zbawczej Męki Jezusa. On sam zapowiedział ją wyraźnie sześć dni przed wejściem na Górę Tabor: powiedział im, że «musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie» (Mt 16,21).
Ale uczniowie Jego nie byli jeszcze gotowi, aby widzieć, jak ich Pan cierpi. On, który zawsze współczuł z opuszczonymi, który przywracał biel skórze zniszczonej przez trąd, który otwierał na światło oczy tylu niewidomych, i który przywracał sprawność sparaliżowanym członkom, nie mógłby przecież teraz pozwolić, aby Jego ciało zostało oszpecone od uderzeń i chłosty. A jednak On stwierdza jednoznacznie: «Muszę wiele wycierpieć». Nie do pojęcia! Niemożliwe!
Jednakże nawet pomimo tego braku zrozumienia, Jezu dokładnie wie, w jakim celu przyszedł na świat. Wie, że musi wziąć na siebie wszystkie słabości i ból, które przytłaczają ludzkość, ażeby móc ją uświęcić i w ten sposób uratować ją z błędnego koła grzechu i śmierci; tak, aby zwyciężona śmierć już więcej nie trzymała na uwięzi ludzi, którzy przecież zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga.
Dlatego też, Przemienienie Pańskie jest wspaniałym obrazem naszego odkupienia, gdzie Ciało Pańskie ukazuje się w blasku zmartwychwstania. Tak więc, jeśli Jezus zapowiedzią Swej Męki wywołał niepokój w Apostołach, tak blaskiem Swojej boskości utwierdza ich w nadziei i daje zapowiedź radości paschalnej, chociaż, ani Piotr, ani Jakub, ani Jan nie wiedzą dokładnie co oznacza…. zmartwychpowstanie (por. Mt 17,9). Z pewnością wkrótce się dowiedzą!

Rev. D. Jaume GONZÁLEZ i Padrós (Barcelona, Hiszpania)

I NIEDZIELA WIELKIEGO POSTUKomentarz do Ewangelii, rok A – Mt 4,1-11

Dzisiaj obchodzimy pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Ten “mocny” okres liturgiczny jest drogą duchową prowadzącą nas do uczestnictwa w wielkiej tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Jan Paweł II mówił, że «Wielki Post każdego roku jawi się nam jako czas sprzyjający wzmożeniu modlitwy i pokuty, otwierając serce na pokorne przyjęcie woli Bożej. W tym okresie wskazywana jest nam duchowa droga, będąca przygotowaniem do ponownego przeżywania wielkiej tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, przede wszystkim poprzez pilniejsze słuchanie słowa Bożego oraz bardziej wielkoduszne praktykowanie umartwienia, dzięki czemu możemy hojniej przyjść z pomocą bliźniemu w potrzebie».
Wielki Post i dzisiejsza Ewangelia uczą nas, że życie jest drogą, która ma nas zaprowadzić do nieba. Aby jednak na nie zasłużyć, musimy być poddani różnorakim pokusom. «Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła» (Mt 4,1). Jezus, pozwalając, aby Go kuszono, chciał nam pokazać jak walczyć i przezwyciężać pokusy: dzięki ufności Bogu i modlitwie, dzięki bożej łasce i mocy.
Pokusy można nazwać “wrogami duszy”. Właściwie można je podzielić na trzy grupy. Pierwszy rodzaj pokus to “świat”: «powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem» (Mt 4,3). Oznacza to życie mające za jedyny cel posiadanie rzeczy.
Drugi to “zły duch”: «jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon (…)» (Mt 4,9). Przejawia się w pragnieniu władzy. I na końcu mamy “ciało”: «rzuć się w dół» (Mt 4,6), co znaczy pokładanie ufności w ciele. Wszystko to doskonale wyraża św. Tomasz z Akwinu powtarzając za Świętym Ambrożym: «Źródła żądz są bowiem źródłem pokus. Są nimi: lubieżność, pogoń za sławą i nienasycona chciwość władzy».

Mn. Antoni BALLESTER i Díaz (Camarasa, Lleida, Hiszpania)

VII NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 5,38-48

Przykazanie miłości bliźniego, jak wynika to z dzisiejszej lektury Księgi Kapłańskiej, znane było już w Starym Prawie. Chrystus ustanawia nowy zakres dawnego przykazania miłości: nie tylko miłość bliźniego, ale nawet miłość nieprzyjaciół obowiązuje jego wyznawców. Przykazanie miłości w Starym Testamencie miało zawężony zakres: odnosiło się do przyjaciół, bliskich, członków własnego rodu, a co najwyżej obcych zamieszkujących na terenie Izraela. Postulat, by miłować cudzoziemca – zawarty w Pwt 1,18,19 – nie znalazł szerszego zastosowania w czasach przedchrystusowych. Nowość nauki Chrystusa – nowego prawa uwidacznia się w tym, że miłość ma być bezgraniczna, bez żadnych wyjątków. Rabini uczyli, tak jak było w Starym Prawie: „Miłuj bliźniego swego”, ale natychmiast dodawali swój komentarz, którego w Piśmie nie było: „Będziesz nienawidził nieprzyjaciela swego”. Ten ludzki dodatek Nowe Prawo Chrystusa odrzuca. Miłość nieprzyjaciół podniesiona do rangi przykazania stawia orędzie Jezusa i Jego Ewangelii ponad wszystkimi znanymi w historii ludzkości systemami religijno-moralnymi.


VI NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 5,17-37

Trzecie czytanie to znaczna część Chrystusowego „Kazania na Górze”, do którego wstęp Liturgia prezentowała nam w dwie poprzednie niedziele. „Kazanie na Górze” to Magna Charta (tj. Wielka Karta) całej Ewangelii. „Prawo” (po hebr. „Torah”) i „Prorocy” (po hebr. „Nebiim”) to skrótowe określenie całego Starego Testamentu. „Jota” (Jod) to najmniejsza litera alfabetu hebrajskiego. „Uczeni w Piśmie” – to znawcy treści prac interpretacji ksiąg świętych, którzy oddawali się zawodowo ich tłumaczeniu i wykładaniu. „Raka” – to popularne określenie obraźliwe; dosłownie z języka aramejskiego – którym mówił Chrystus i Jemu współcześni – „pusta głowa”, tyle co nasze „głupcze, nieuku, idioto”. Zachowanie w Ewangeliach tego określenia w jego oryginalnym aramejski brzmieniu, tak jak zostało wypowiedziane przez Chrystusa, pozwala nam dotrzeć do najbardziej pierwotnej katechezy i nauki Jezusa (tzw. ipsisima verba). W Ewangeliach mamy cały szereg takich wyrażeń: „thalita kumi” – dzieweczko wstań (Mk 7,34). „Abba” – Ojcze (Mk 14,36), „Effetha” – otwórz się (Mk 15,34). Te – jak je nazywają komentatorzy – najbardziej oryginalne słowa Chrystusa świadczą dobitnie, że wspólnota uczniów Jezusa przywiązywała wielką wagę do nieskażonego przekazu nauki Mistrza. Świadczy właśnie o tym dobitnie zachowanie w kulturze i języku greckim owych pierwotnych wyrażeń i określeń aramejskich.


V NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 5,13-16

W trzecim czytaniu – podobnie jak w pierwszym – dobre uczynki człowieka porównywane są do światła. Symbolika światła u ludów Starożytnego Wschodu była szczególnie rozwinięta. Biblia całą historię ujmuje jako ścieranie się światłości z ciemnością. Sam Bóg – według Biblii – jest Światłością. Światłość ta ujawnia się w sposób szczególny w Chrystusie Jezusie, który mówi sam o sobie – „jestem Światłością świata” (J 9,5). Wiernych Bogu Biblia określa mianem „synów światłości” – ich życie jest zaprzeczeniem postępowania „synów ciemności”. Życie nasze jest dążeniem do Światłości wiekuistej (Ap 22,4-5). Światłość wiekuista będzie nam świeciła. Jako „synowie światłości” mamy świecić przed ludźmi – dla chwały Bożej, aby ukazywać zbawczą Bożą miłość. Nie stawia się światła pod korcem. Korzec to miara produktów sypkich i płynnych (15 l). Inną powszechnie używaną miarą był garniec (4,5 l). Naczynie zwane korcem służyło niekiedy – zwłaszcza w uboższych rodzinach – po odwróceniu do góry dnem za świecznik; stawiano na nim lampki oliwne, aby „świeciły wszystkim, którzy są w domu”.


IV NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 5,1-12a

Kazanie na Górze – będące syntezą całej moralnej nauki Chrystusa – otwiera Osiem Błogosławieństw. Kazanie zostało wygłoszone na niewielkim – ok. 150 metrów liczącym – wzniesieniu, na zachodnim brzegu Jeziora Genezaret (które ma jeszcze dwie inne nazwy zamienne; Jezioro Galilejskie albo Tyberiackie), w odległości 3 km od Kafarnaum, a 13 km od Tyberiady. Była tam miejscowość Tabgha, w której tradycja (od IV w.) umieszcza właśnie ową „Górę Błogosławieństw”. Wypowiedzi błogosławiące znane były w świecie judaistycznym, a nawet grecko-rzymskim. Pełna błogosławieństw jest literatura mądrościowa Starego Testamentu. Błogosławieństwa Chrystusa są jednak całkowicie oryginalne. Ich nowość polega na motywacji. Cierpienie, ból, prześladowanie, wszelki wysiłek do czynienia sprawiedliwości i pokoju podejmujemy dla Królestwa Bożego. W Chrystusowym nowym Prawie nie ma sankcji ludzkich, doczesnych, są tylko Boże, wieczne.


III NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok A – Mt 4,12-23

Jezus opuścił Nazaret i przeszedł do odległego o 30 km Kafarnaum. Mateusz w swojej ewangelii wspomina, że Chrystus obrał Kafarnaum za „swoje miasto” (9,1). W Kafarnaum Chrystus dokonał aż sześciu cudów. Tu powołał Mateusza na apostoła. Ewangelie wymieniają Kafarnaum aż 16 razy. W nim Chrystus zdziałał najwięcej cudów. Kafarnaum leży na południowo-zachodnim brzegu jeziora Galilejskiego. Ze względu na to, że rezydował w tym mieście wojskowy garnizon rzymski, miasto miało niemałe znaczenie polityczne. W latach 1905-1925 Kafarnaum było obiektem zakrojonych na wielką skalę prac archeologicznych, dzięki którym odkryto słynną synagogę, w której Chrystus wygłosił mowę zapowiadającą Eucharystię. Dzisiejsza nazwa Tell Chum pochodzi od imienia znanego rabina Tenchuma, którego grób tu się znajduje.

Wraz z przyjściem Chrystusa do Kafarnaum zrealizowała się zapowiedź Izajasza z pierwszego czytania – o dniu radości dla mieszkańców Galilei, do Ziemi Zabulona i Ziemi Neftalego. Ziemia Zabulon (południowa Galilea) i Ziemia Neftali (Galilea wschodnia) to tereny będące w posiadaniu Zabulona i Neftalego, synów patriarchy Jakuba (Rdz 49,13). Ziemie te zgodnie z zapowiedzią Izajasza „ujrzały światłość wielką”, gdyż na tych terenach nauczał Chrystus. Mateusz zaznacza, że Chrystus przyszedł do Kafarnaum, leżącego na pograniczu ziemi Zabulona i Neftalego, aby „się spełniło słowo proroka”. Mateusz często używa tej formuły. Ponieważ adresuje swoją ewangelię do Żydów, powołuje się na proroctwo starotestamentalne o Mesjaszu. Pragnie wykazać, że Jezus z Nazaretu był prawdziwym Mesjaszem i nie należy już innego oczekiwać, na Nim spełniły się wszystkie zapowiedzi prorockie.


II NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok A – J 1,29-34

Trzecie czytanie to świadectwo Jana Chrzciciela o Mesjaszu. Ewangelista nawiązuje w nim do wydarzeń, jakie miały miejsce w czasie chrztu w Jordanie. Długość rzeki Jordan od źródeł Nahr el Hasbani do Morza Martwego (wyjąwszy Jeziora Hule i Genezaret) wynosi ok. 200 km. Jan Chrzciciel określa  Chrystusa „Barankiem Bożym, który gładzi grzechy świata”. Określenie to jest najpełniejszą syntezą mesjanizmu. Nawiązuje ono nie tylko do Izajaszowego Sługi Jahwe, znanego z dzisiejszego i ubiegłej niedzieli pierwszego czytania, ale również do baranka paschalnego (Wj 12,3n). Jak krew baranka pozwala wydobyć się z niewoli egipskiej, tak krew Nowego Baranka pozwala wydobyć się z niewoli grzechu.

Ok. 1250 roku, czternastego dnia pierwszego miesiąca w roku Nisan, naród wybrany odzyskał wolność – nastąpiło Wyjście (po hebrajsku: Pascha). Krew baranka, którą oznaczyli odrzwia swych domów, uchroniła Izraelitów przed zagładą Anioła Niszczyciela. Odtąd, każdego roku, poprzez wieki, uroczyście obchodzono największe święto w religijnej i narodowej historii Izraela – Paschę – Wyjście. Zabijano i spożywano baranki, przypominając sobie tamto cudowne wydarzenie z 1250 roku przed Chr., będące początkiem czterdziestoletniej wędrówki ku Ziemi Obiecanej. Chrystus stał się Nowym Barankiem, Barankiem Bożym. Jego Krew uwalnia nie z niewoli ludzkiej, lecz z niewoli grzechu, wprowadza nie do Ziemi Obiecanej, lecz do wieczności.

Baranek Boży – określenie dla nas może nieco niejasne – dla pierwszych czytelników ewangelii – ze względu na historyczny kontekst – miało głęboką teologiczną treść.


NIEDZIELA CHRZTU PAŃSKIEGOKomentarz do Ewangelii, rok A – Mt 3,13-17

Chrzest – powszechnie w czasach przedchrystusowych stosowany na Wschodzie w różnych systemach mistyczno-religijnych – był rytem zewnętrznym, pokutnym i inicjacyjnym. Dopiero Chrystus nadał mu wartość sakramentu, czyli znaku rzeczywistości niewidzialnej. Jezus jako człowiek poddaje się wszystkim zwyczajom, sam też przyjmuje chrzest. Otrzymując go z rąk Jana, aprobuje przez działalność nadjordańskiego proroka, a przede wszystkim dokonywane przezeń prostowanie pojęć mesjanistycznych, odbarwianie mesjanizmu z nacjonalizmu i polityki. Rodzi się pytanie, po co Chrystusowi chrzest, skoro jest Bogiem? Chrzest był dla Jezusa niejako intronizacją jako Mesjasza. Chrzest był uroczystym – publicznym i widomym – (bo zaświadczonym przez Ojca i Ducha) rozpoczęciem zbawczej mesjańskiej działalności przez Syna Bożego. Chrzest w Jordanie stał się proklamacją mesjańskiej godności Jezusa z Nazaretu. Chrzest Jan był momentem, w którym rozpoczęło się formowanie nowego Ludu Bożego, ludu nie z litery lecz ducha, nie z prawa lecz miłości, ludu, który oddaje cześć Ojcu „w duchu i prawdzie” (J 4,23).


UROCZYSTOŚĆ ŚWIĘTEJ BOŻEJ RODZICIELKI Komentarz do Ewangelii, rok A – Łk 2,16-21

W Ewangelii widzimy Maryję zachowującą i rozważającą w sercu wszystkie słowa i wydarzenia związane z narodzeniem Syna Bożego. Warto zwrócić uwagę na użyty w tym miejscu przez Łukasza czasownik symbalein (znaczy też „pogłębiać, konfrontować). Rozważanie Maryi było zatem twórcze, dynamiczne, pełne mocy. J. Guitton nazwał Maryję Dziewicą Myślicielką, Dziewicą zadumaną nad historią. Starajmy się naśladować Maryję w Jej zadumaniu nad wielkością Bożych zmiłowań i planów wobec człowieka i świata.


BOŻE NARODZENIEKomentarz do Ewangelii, rok A – J 1,1-18

W Ewangelii jest to jeden z najgłębszych tekstów Nowego Testamentu. Swoje spotkanie z tym tekstem tak opisuje w swojej książce R. Brandstaetter: „Postanowiłem przetłumaczyć Prolog z ewangelii św. Jana. Pracę odkładałem z dnia na dzień. Świadomość, że mam tłumaczyć tekst, który moim zdaniem jest jednym z najpiękniejszych i najważniejszych w Nowym Testamencie, całkowicie paraliżowała mój zamiar i skłaniała mnie do wygodnego odkładania tej pracy (…) umacniało się we mnie przekonanie, że tłumacze (z języka greckiego p.m) zubożyli tekst o pewne wartości, których niestety nie umiem określić” (Krąg biblijny, s. 153). Przytaczam tę opinię wielkiego twórcy, by uwrażliwić  czytelnika na niezwykłą  i przebogatą problematykę tego tekstu, której nie sposób zgłębić bez rzetelnych studiów i głębokich osobistych medytacji. Jan, umiłowany Apostoł wzniósł się w tym tekście na niedościgłe wyżyny umysłu natchnionego Bożą łaską i Pańskim nawiedzeniem. Prolog Janowy to jeden z tych tekstów biblijnych, na które trzeba otworzyć swoje serce, wszelki komentarz może jedynie zaciemnić wzniosłość i głębię natchnionej nauki. Zostawmy więc  i my nasze nieporadne słowa, stając w pokorze przed Prawdą, która w ludzkim słowie puka do drzwi naszego umysłu i serca. Może wejrzy Pan na słabość twoją i uleczy twoją niemoc i zamieszka w tobie. I zobaczysz Jego chwałę.


IV NIEDZIELA ADWENTU Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 1,18-24

W Ewangelii znów uwypuklona jest sprawa pochodzenia z rodu Dawida. Tym razem zaznacza się, że Józef, prawny (choć nie faktyczny) ojciec Dzieciątka związany był więzami krwi z tym właśnie rodem. Zatem prawnie Nowonarodzony – poprzez adopcję ze strony Józefa – jest właściwym Synem Dawida. Szczególna godność św. Józefa wypływa właśnie z tego faktu. Nie z tego tylko, że „był człowiekiem prawym, lecz głównie, że jest tym, który nadał Nowonarodzonemu Dzieciątku Imię. Nadawanie imienia w świecie orientalnym było zawsze zastrzeżone ojcu dziecka, który dopiero w tym akcie uznawał je i przyjmował za swoje. Józef wywodzący się z rodu i domu Dawidowego przykazał tym samym pochodzenie Dawidowe Jezusowi Chrystusowi.


III NIEDZIELA ADWENTU – Komentarz do Ewangelii, rok A- Mt 11,2-11

Więzienie, w którym znajdował się Jan Chrzciciel za to, że ośmielił się wystąpić przeciwko władzy, to wielka twierdza Macheront (której ślady zostały do dziś) po wschodniej stronie Morza Martwego. Mateusz, który najczęściej wśród ewangelistów podkreśla wypełnienie się proroctw (formuły: „tak mówi prorok”, „aby się wypełniło Pismo”) twierdzi, że w działalności i nauce Chrystusa Pana – uzdrawiającego, przywracającego wzrok, słuch i mowę – realizują się zapowiedzi Izajasza przedstawione w pierwszym czytaniu.

Pierwsze czytanie akcentuje bliskość Boga. Wypełniają się proroctwa i do swojego ludu przychodzi sam Bóg w osobie Mesjasza. Odtąd jest z nami jako Emmanu-el. Znakiem mesjańskiego zbawienia – jak podkreśla prorok Izajasz – są liczne uzdrowienia; niewidomych, głuchych i niemych.


II NIEDZIELA ADWENTU Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 3,1-12

Powszechność zbawienia widoczna jest i w trzecim czytaniu. Jan Chrzciciel gani zarozumiałość i pychę faryzeuszy, którzy zbytnio dufni byli z powodu przynależności do Narodu Wybranego. Faryzeusze uważali, że zbawienie tylko im się należy, gdyż oni są potomkami Abrahama i Mojżesza. Jan Chrzciciel gani taki ciasny nacjonalizm i powiada: „z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi”. W słowach pełnych grozy (siekiera-ogień-wiejadło) wzywa Jan do nawrócenia. Nadjordańskiemu prorokowi chodzi o to, by faryzeusze otworzyli swoje serca i przyjęli do swojej wspólnoty również tych, którzy nie są związani z nimi więzami etnicznymi,, a więc pogan. Chrzest Janowy był zwykłym rytem pokutnym stosowanym wtedy powszechnie na Wschodzie od II wieku przed Chrystusem. W różnych  systemach misteryjno-filozoficznych był on zewnętrznym znakiem inicjacji i przynależności do jakiejś kategorii wtajemniczonych (tzw. Ruch baptyzalny). Podobnie i ci, którzy idąc za Chrzcicielem, przyjmując jego naukę i mając go za swego nauczyciela, wyrażali to zewnętrznie przez przyjęcie chrztu, przez obmycie wodą.


I NIEDZIELA ADWENTU – Komentarz do Ewangelii, rok A – Mt 24,37-44

Żydowscy nauczyciele byli rozdarci pomiędzy dwoma stanowiskami:

(1) można przewidzieć, kiedy przyjdzie Mesjasz – tj. w czasie wyznaczonym przez Boga;

(2) nie można przewidzieć Jego przyjścia, lecz stanie się to wówczas, gdy Izrael nawróci się i całym sercem pójdzie za Bogiem.

Tradycja żydowska podkreślała złe czyny pokolenia Noego znacznie mocniej niż to czyni Biblia. Ludzie żyjący w czasach Noego wyciągnęli niewłaściwe wnioski z nieznajomości czasu potopu i zlekceważyli sprawy Boże i ”nie spostrzegli się”: Mateusz wyraźnie wskazuje na ich głupotę i karygodną ignorancję. Z kontekstu Mt 24,37-39 wynika, że słowo „wzięty” znaczy przypuszczalnie „wzięty na sąd” (por. Jr 6,11). Mielenie na żarnach było zajęciem przypisywanym kobietom. Żony faryzeuszów mogły pracować wspólnie z kobietami nie przestrzegającymi ściśle przepisów religijnych (jeśli nie powodowało to przekroczenia któregoś z faryzejskich wymogów dotyczących czystości). Dlatego też owa scena przedstawiająca wspólnie pracujące kobiety – o różnych przekonaniach – nie jest niezwykła.

Złodziej mógł się „włamać” robiąc otwór w glinianym murze żydowskiego domu typowego dla Palestyny. (Ludzie bardziej zamożni, których domostwa miały grubsze mury, mieli zwykle sługi pilnujące drzwi.) Złodziej, który dostał się do domu w nocy (w przeciwieństwie do tego, który napadał za dnia), mógł zostać bezkarnie zabity, ponieważ uważano go za potencjalnie groźnego (Wj 22,2-3)

Jednym z głównych tematów katechezy Chrystusa Pana było wezwanie do czuwania (gr. Gregareite). U Mateusza temat ten rozwinięty jest szczególnie w ostatniej, piątej z kolei mowie Pana Jezusa tzw. Eschatologicznej. Czuwanie to eschatologiczne wyczulenie na wolę Bożą. Myśl tekstu jest taka: człowiek nie jest powołany do wyliczania czasu końca wszechrzeczy, ale do czuwania. Albo. Nie wolno zwodzić siebie samego mówiąc: „mam jeszcze dużo czasu”.

Tu „bądźcie gotowi”: Mateusz wyciąga wnioski płynące z tego fragmentu, wprowadzając nowy termin hetoimoi, „gotowi”, „przygotowani”, by urozmaicić terminologię określającą postawę czujności.


TRZYDZIESTA CZWARTA NIEDZIELA ZWYKŁA – Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 23,35-43

Napisy wielojęzyczne – a takim był (jak zaświadcza Łk 23,38 i J19,29) napis na krzyżu – spotykany w starożytności antycznej niejednokrotnie. Widzimy je na ossuariach wydobywanych przez archeologów czy też na nagrobkach. Na Stelli nagrobnej jakiegoś Gordianusa – Rzymianina poległego na granicy perskiej  spotykamy napisy aż w pięciu językach: greckim, łacińskim, perskim, hebrajskim i egipskim. Prawodawstwo rzymskie w przepisach dotyczących prowincji wschodnich również ściśle przestrzegało zasady dwujęzyczności. Stąd oficjalnie dokumenty imperialne zawsze redagowane były w dwóch jednobrzmiących wersjach: łacińskiej i w języku używanym w prowincji. Podobnie i napisy wzbraniające poganom wstępu na teren świątyni jerozolimskiej były – jak zaświadcza Józef Flawiusz (37-101 po Chr.) – „ułożone częścią w mowie greckiej, częścią w rzymskiej (BJ 5,5,2; 6,2,4). Trójjęzyczny napis na krzyżu spowodowany był kosmopolitycznym charakterem te bliskowschodniej polis. Aramejski był językiem ojczystym rdzennych mieszkańców. Grecki, jak wówczas wszędzie, tak i tu, był językiem warstw kulturalnych, choć znany był również powszechnie przez ogół społeczeństwa. Komentatorzy dość zgodnie twierdzą, że Piłat prowadził z Chrystusem dialog właśnie nie inaczej, jak tylko po grecku. Łacina w końcu była urzędowym językiem rzymskiej administracji okupacyjnej.
Uzasadnienia wyroku na specjalnie niesionej przed skazańcem tabliczce (tzw. tiulus) żądało tak prawodawstwo rzymskie jak i żydowskie, w którym paragrafy nakazywały sentencję wyroku podać do wiadomości publicznej. Niekiedy skazaniec sam ową tabliczkę (niewielkiego formatu, białego koloru) miał zawieszoną na szyi. Historyk rzymski Swetoniusz Tranquillus (75-160 po Chr.) w swoich Żywotach cezarów wspomina takie przypadki. W Życiorysie Kaliguli opowiada o pewnym niewolniku skazanym na śmierć za kradzieże. „Przed niewolnikiem owym – ciągnie Swetoniusz – miano nieść transparent objaśniający przyczynę wymierzonej kary” (Vita Kal. 32). Z kolei w Żywocie Domicjana tenże sam historyk wspomina o pewnym zapaśniku, który na arenie pogardliwie wyraził się o cesarzu. „Za to kazał go Domicjan porwać z widowni i rzucić psom z tym napisem: Oto zwolennik tarczowych zapaśników, który wyraził się niegodnie” (Vita Dom. 10).
Napis na krzyżu, o którym wspominają ewangelie ukazuje, że niesprawiedliwy na Chrystusa wyrok, zewnętrznie respektował wszystkie paragrafy prawa. Literki „INRI”, które spotykamy często na krzyżach, są skrótem (od pierwszych liter) łacińskiego brzmienia napisu w wersji podanej przez św. Jana 19,20: Iesus Nazareus Rex Iudaeorum – Jezus Nazareński Król Żydów. W ojczystym języku Pana Jezusa – aramejskim – napis ów miał brzemienie: Jeszua Nazoraia Malka Diiehudaie.


TRZYDZIESTA TRZECIA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 21,5-19

„Niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami” – w słowach tych dostrzegamy aluzję do przebudowy sanktuarium jerozolimskiego dokonanej w czasach Chrystusowych przez Heroda Wielkiego (37 przed Chr. – 4 po Chr.). Świątynia zachwycała nie tylko owych anonimowych „niektórych” wspomnianych przez ewangelię, ale i wielkich starożytności. Fascynujący opis piękna świątyni pozostawił nam nie tylko Żyd – Józef Flawiusz, ale i Rzymianin – Tacyt (Hist. 5,8,12). Ten pierwszy zapisał między innymi: „Całe zewnętrze świątyni musiało zachwycać wszelkie oko i wszelką duszę. Ściany pokryte wszędzie ciężkimi złotymi płytami o wschodzie słońca jaśniały żywym blaskiem ognia, rażąc oczy niby świecenie słońca. Gdy pielgrzym dążący do Jerozolimy spojrzał z daleka ku świątyni, zdawało mu się, że ma przed sobą górę pokrytą śniegiem; bo gdzie nie było blach, świeciła jasność kamienia” (De Bello Jud. 5,5,6).
Świątynia w Jerozolimie byłą jedną z najbardziej okazałych budowli starożytności, wydawała się mocna i niewzruszona (por. np. List Arysteasza 100-101). Również inne grupy religijne oczekiwały sądu nad Świątynią, jednak dla większości Żydów (niezależnie od dzielących ich różnic) była ona symbolem narodowej jedności. W konsternację musiał wprawiać fakt, iż ktoś mógł sądzić, że Bóg zezwoli na jej zniszczenie (jak w Jr 7,4-15). Niektóre kamienie świątyni pozostały nieporuszone (np. jedna ze ścian świątyni stoi do dzisiaj), fakt ten nie zmniejsza jednak znaczenia hiperboli: Świątynia została niemal całkowicie zniszczona w r. 70 po Chr. – z grubsza po czterdziestu latach od czasu, gdy wydarzenie to zostało przepowiedziane przez Jezusa (Łk 21,32).
Prorocy Starego Testamentu często łączyli ze sobą wydarzenia raczej według tematu, niż czasowej bliskości. Jezus czyni podobnie w tej mowie. Odpowiada na dwa oddzielne pytania: o czas zniszczenia świątyni i czas końca świata.
Uczniowie nie powinni mylić zniszczenia świątyni z przyjściem Jezusa (jako Syna Człowieczego).
Fałszywi mesjasze byli wówczas zjawiskiem częstym. Przyciągali wielkie rzesze Żydów w Palestynie aż do czasów Bar Kochby, którego rabbi Akiba ogłosił mesjaszem po 130 r. po Chr.
Starożytni nauczyciele, którzy prorokowali wymieniali zwykle te wydarzenia wśród znaków końca świata. Koniec zawsze przedstawiano jako poprzedzony wielkim uciskiem lub ostateczną wojną. Jezus powiada, że zamiast takich wydarzeń, aż do końca życie będzie się toczyło normalnie.
Jezus, który napotykał na sprzeciw podczas całej swojej działalności, szczególnie w Jerozolimie, przepowiada, że taki sam los spotka jego uczniów. Odrzucony Jezus zostanie jednak wywyższony i będzie umacniał doznających ucisku uczniów. Zob. opowieść o Szczepanie (Dz 7) i Pawle (Dz 21-26), którzy podczas prześladowań śmiało i wymownie przemawiali. Jezus wzywa swoich uczniów do wytrwałości w prześladowaniach. Podobnie jak to czynił w 12,35-48 i 17,20-18,8, Łukasz używa materiału eschatologicznego w celu napominania.
„Wielu bowiem przyjdzie po moim imieniem”. W czasach bezpośrednio po Chrystusie więcej niż 30 – jak obliczyli historycy – pojawiło się dużo pseudomesjaszów. Dzieje nam współczesne również obfitują – jak nigdy dotąd – w różnych pseudomesjaszów. Daleko co prawda są oni od nas, owi różni pseudozbawcy, jak Moon i jemu podobni. Nie wolno zapominać nam, że dziś zwodzą oni miliony. Te miliony zwiedzionych oskarżać będą w Dniu Sądu „letnich chrześcijan”, którzy nie potrafili ukazać owym zagubionym wielkości i prawdy autentycznego Mesjasza i jedynego Zbawiciela – Jezusa Chrystusa.


TRZYDZIESTA DRUGA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 20,27-38

W starożytnym judaizmie saduceusze cieszyli się złą sławą z powodu niewiary w zmartwychwstanie. Rabini, którzy uważali się za następców faryzeuszów, uznawali z tego powodu saduceuszów za heretyków.

Pytanie, które saduceusze zadają Jezusowi, dotyczy prawa małżeństwa lewirackiego, praktykowanego w wielu kulturach zarówno w starożytności, jak i w czasach współczesnych. Dostarczało ono ekonomicznej i społecznej opieki wdowom w społeczeństwach, w których kobiety nie mogły wykonywać pracy zarobkowej. Badacze żydowskiego prawa w czasach Jezusa i później wciąż wyjaśniali znaczenie tej zasady zaczerpniętej ze Starego Testamentu (Pwt 25,5).

Saduceusze zapożyczyli wątek tej opowieści z żydowskiej Księgi Tobiasza, w której zazdrosny demon Asmodeusz zabił pierwszych mężów sprawiedliwej Sary.

Literatura rabinacka pełna jest przykładów „szyderczych pytań” zadawanych przez pogan, odstępców lub heretyków (takich jak saduceusze).

Saduceusze, uznający małżeństwo oparte na prawie lewiratu (Pwt 25,5), przedstawiają Jezusowi krytykę późniejszej doktryny o zmartwychwstaniu ciał, sprowadzając ją do absurdu.

Jezus opiera swoją argumentację na innych fragmentach Tory (Wj 3,2.6): Skoro Bóg jest Bogiem żywych, musiał wzbudzić do życia zmarłego Abrahama, Izaaka i Jakuba. Do argumentu o zmartwychwstaniu w w. 38b Łukasz dodaje argument o nieśmiertelności: „wszyscy bowiem dla Niego żyją”.

Saduceusze uważali zmartwychwstanie za ludzką tradycję, która nie została objawiona Mojżeszowi, dlatego oni sami je odrzucali. W pytaniu, jakie zadali Jezusowi chodziło im o to, czy odpowie On zgodnie z ich przekonaniami, czy też potwierdzi wiarę w zmartwychwstanie, żywioną przez faryzeuszy i być może również przez eseńczyków. Podano mu konkretny przypadek, dotyczący zastosowania prawa lewiratu, którego przepisy znajdują się w Pięcioksięgu: Rdz 38,8 i Pwt 25,5-10 (por. Rt 4,1-12). Problem postawiony przez saduceuszy sprowadzał się więc do pytania, czyją żoną będzie przy zmartwychwstaniu kobieta, która kolejno poślubiła siedmiu braci, nie pozostawiając potomstwa. Odpowiedź Jezusa zawiera dwie części. Pierwsza podkreśla, że małżeństwo jest instytucją należącą do porządku tego świata i nie będzie go w świecie, który ma nadejść, tj. w Królestwie Bożym. Błędne zapatrywania saduceuszy na życie po śmierci, Jezus koryguje dalej, interpretując fragment z Pięcioksięgu, mówiący o objawieniu się Boga Mojżeszowi na Górze Horeb (Wj 3,1-6). W swoim stwierdzeniu, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych, Jezus pragnie podkreślić, iż natura „żyjącego” Boga, Boga, który zawarł trwałe przymierze z Abrahamem, zawiera konieczność zmartwychwstania.

Faryzeusze, występując przeciwko swoim przeciwnikom ze stronnictwa saduceuszów, starali się zwykle wykazać zmartwychwstanie na podstawie prawa Mojżesza. Jezus postępuje podobnie. Dowodzi mianowicie, że Bóg nie podawałby się za Boga ludzi, którzy już nie żyją. Jeśli miałby być Bogiem również po ich śmierci, wierność Jego przymierzu wymagałaby, by śmierć nie była ich ostatecznym przeznaczeniem. Jedna z najbardziej popularnych modlitw żydowskich pochodzących z tego okresu wskazuje na Bożą wierność Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi jako żyjącym.


TRZYDZIESTA PIERWSZA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 19,1-10

Opowiadanie to jest typowe dla św. Łukasza. Jako miasto graniczne Jerycho posiadało komorę celną. Ponieważ było jednym z najzamożniejszych miast Palestyny, położonym w żyznej części Judei, oraz chlubiło się pałacem Heroda, cła tam nakładane musiały być wysokie. „Zwierzchnik celników” kontraktował sprzedaż, ustalał wymiar ceł i zatrudniał podległych sobie poborców. Zważywszy na zajmowane stanowisko, Zacheusz mógł zdobyć majątek bez oszukiwania – wydaje się jednak, że i tak oszukiwał (Łk 19,8).

Imię „Zacheusz” znaczy „czysty”. Zacheusz łączy w sobie dwa symboliczne Łukaszowe światy: jest poborcą, który chętnie odpowiedział na Boże wezwanie (zob. 3,12-13; 5,27-32; 7,29-30; 15,1-2; 18,9-14); jest także człowiekiem bogatym, któremu trudno uwolnić się od przywiązania do bogactwa (18,24-27).

Zacheusz był „niskiego wzrostu” oznaczało, że mierzył poniżej 1,5 m wzrostu. Z powodu przyjemnego klimatu panującego przez cały rok, Jerycho było szczególnie znane ze swych palm, lecz rosło tam wiele innych drzew, w tym sykomory. Gatunek sykomory, który został tutaj opisany, był spokrewniony z figowcem i można się było łatwo na niego wspiąć. Nie jest to sykomora rosnąca w Ameryce Północnej lub występujący w Europie i Azji klon sykomory. W czasach Starego Testamentu w Jerychu było wiele ściśle do siebie przylegających domów, jednak kwitnące miasto z okresu Nowego Testamentu miało rozległe wille i parki, gdzie łatwiej można się było wspiąć na drzewo niż wchodzić na dach domu.

Nawet ludzie o wysokiej pozycji społecznej zwykle nie wpraszali się do domów innych. Pobożni Żydzi nie okazaliby chęci wstąpienia do domu celnika lub spożywania z nim posiłku (co zawiera się w słowach Jezusa). Ponieważ człowiek, który wykonywał zawód celnika, był obojętny na sprawy religii i nie przywiązywał wagi do dawania dziesięciny z pokarmów, dlatego faryzeusze podejrzliwie odnosili się do tego, co im ofiarował.

Zadośćuczynienie Zacheusza w odpowiedzi na łaskę (zamiast ją po prostu przyjąć) współbrzmi z posługą Jezusa, lecz odbiega od panujących wówczas poglądów (w praktyce różni się od podejścia stosowanego w czasach współczesnych). Obietnica dokonania zadośćuczynienia stanowi przyznanie, że przestępstwa dokonane w białych rękawiczkach są równie poważne jak inne rodzaje kradzieży (Wj 22,1-4). Miara zadośćuczynienia przekracza wymagania faryzejskiego prawa, które wymagało poczwórnego i pięciokrotnego zadośćuczynienia jedynie za ukradzionego wołu lub owcę, i to jedynie wówczas, gdyby złodziej zarżnął lub sprzedał zwierzę i wystarczająca liczba ludzi była tego świadkiem.

„Wszyscy” szemrają widząc Jezusa łamiącego bariery oddzielające czyste od nieczystego.

Większość Żydów wierzyła, że zbawienie będzie udziałem wszystkich Izraelitów, jako potomków Abrahama, z wyjątkiem tych, którzy sami się wykluczyli, popełniając ohydne zbrodnie. W Ez 34,6 i 11 Bóg sam poszukuje zgubionej owcy, ponieważ przywódcy żydowscy zawiedli (por. Mdr 6,16).

Dzięki propozycji jaką Zacheusz otrzymał od Jezusa, i jej przyjęciu oraz zmianie stylu życia, zbawienie stało się udziałem całego jego domu. „Obecność Jezusa uczyniło możliwym to, co z ludzkiego punktu widzenia było niemożliwe. Bogacz przeszedł przez ucho igielne! Jednak nie obyło się bez radykalnych zmian”.

Opowiadanie o Zacheuszu stanowi ostatni już etap podróży Jezusa do Jerozolimy, a jednocześnie jest końcowym fragmentem tzw. Ewangelii Odrzuconych, obejmującej rozdziały 15-19. Objawia się tutaj zdumiewająca wytrwałość i zdeterminowanie Jezusa w poszukiwaniu wyrzutków społeczeństwa i ofiarowaniu im zbawienia. Oto więc Jezus w odpowiedzi na ciekawość Zacheusza sam zaprasza się do jego domu. Idzie chętnie do bogatego człowieka, a nie do ubogiego, do poborcy podatków, a nie do zwykłego obywatela, do kogoś uważanego za grzesznika, kto na ludzkiej krzywdzie dorobił się swojego majątku i z którym wszyscy uczciwi ludzie nie chcą mieć nic wspólnego. „Ubodzy” i „uczciwi” chcieliby ograniczyć zakres zbawienia tylko do swej grupy, ale Jezus nie pozwala się zamknąć w sztywnych schematach: ten człowiek, będący na usługach rzymskiego okupanta, pogardzany przez całe miasto, również objęty jest łaską zbawienia. Taka postawa Jezusa wypływa z samej istoty jego posłannictwa: przyszedł On szukać i zbawić to co zginęło, jak dobry pasterz zatroskany o każdą owcę – również tę zaginioną (por. Ez 34,16). Odpowiedzią Zacheusza jest nawrócenie, wyrażające się w konkretnych czynach i nowym sposobie życia.


TRZYDZIESTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C –  Łk 18,9-14

Bóg- Sprawiedliwy Sędzia, którego z ufnością oczekiwał św. Paweł, zna ludzkie serca. Nie zewnętrzne uczynki, ale serca człowiecze będzie On sądził. On widzi, czy czcimy Go tylko wargami, czy sercem. On wie, czy uczynki nasze są na pokaz, dla poklasku, uznania, przypodobania się ludziom, czy też ożywia je duch prawdziwej miłości. Faryzeusz i celnik z przypowieści są symbolami ludzi wszystkich czasów. Zauważmy: cóż za kunszt, co za głębia psychologiczna i jakaż wnikliwość obserwacji zachodzi w tej przypowieści. Po dziś dzień te krótkie, jasne, niemal oszczędne i jakże zwyczajne sformułowania nie straciły nawet krzty ze swej aktualności. Faryzeusz czy celnik – w tej alternatywie zamyka się najgłębsza treść każdej religijności. Te dwa słowa muszą wisieć na nami jak miecz Damoklesa, byśmy ustrzegli autentyzm naszej wiary.

Perykopa, charakterystyczna dla Łukasza, jest kolejną opowieścią przykładową. Uczniowie powinni odzwierciedlać w swoim postępowaniu postawę celnika, 9-10. W tradycyjnym społeczeństwie żydowskim faryzeusze byli najbardziej pobożnymi z ludzi. Celnicy byli zaś ludźmi najbardziej pogardzanymi, często uważanymi za zdrajców własnego narodu. Faryzeusze nie chcieli powoływać celników na świadków ani przydzielać im honorowych urzędów. By pojąć dzisiaj siłę i wymowę tej przypowieści, można wyobrazić sobie te postacie jako najbardziej żarliwego wyznawcę Jezusa z jednej strony i handlarza narkotyków lub skorumpowanego polityka z drugiej strony.

Od początku swojej Ewangelii (1,6) Łukasz porusza zagadnienie: kto jest sprawiedliwy, kto nie jest sprawiedliwy, kto uważa samego siebie za sprawiedliwego (np. 5,32; 15,7). Łukasz nie podziela poglądów Pawła; nie łączy sprawiedliwości z wiarą, prawem i krzyżem, jak to czynił Apostoł. Łukasz kładzie nacisk na trzy sprawy: poleganie na sobie samym i chlubienie się dobrymi uczynkami nie zapewni usprawiedliwienia na Bożym sądzie; musimy, podobnie jak to czynił Jezus, pełnić czyny sprawiedliwości, np. dawać jałmużnę; Bóg wywyższył swojego niesprawiedliwie cierpiącego Sprawiedliwego, Jezusa Chrystusa.

Wielu szczególnie pobożnych pościło – obywając się bez wody, chociaż było to groźne dla życia – przez dwa pełne dni w tygodniu (w poniedziałek i czwartek), przynajmniej w porze suchej. Faryzeusze skrupulatnie oddawali dziesięcinę, w pełnym zakresie, czego domagało się Prawo (istniało kilka różnych rodzajów dziesięciny, które łącznie obejmowały ponad 20 procent dochodu).

”nie jestem jak inni ludzie”: Ironia Łukasza osiąga apogeum, gdy wkłada w usta faryzeusza gr. słowo (adikoi) pochodzące od tego samego rdzenia co „sprawiedliwy” (di-kaios): Kto rzeczywiście jest sprawiedliwy? Faryzeusz starannie wylicza swoje uczynki wypełniane gorliwie.

Postawa stojąca z oczyma i rękoma wzniesionymi do nieba była powszechną pozycją modlitewną. Bicie się w piersi było znakiem wielkiej żałoby lub żalu (jak tutaj) towarzyszącego nawróceniu z grzechu (taki żal żydowskim zwyczajem wyrażano podobnie jak żałobę). Modlitwa celnika o miłosierdzie nie zawiera świadomego aktu zadośćuczynienia, więc wielu współczesnych Jezusa uznałoby ją za nieważną. Bił się w piersi – Znak pokuty.

Celnik został usprawiedliwiony przed trybunałem Bożej sprawiedliwości – uznał, że potrzebuje Bożego miłosierdzia i okazał skruchę za grzechy. Faryzeusz zaś nie chciał daru Bożego usprawiedliwienia, ponieważ uznał siebie za sprawiedliwego.


DWUDZIESTA DZIEWIĄTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C –  Łk 18,1-8

Przypowieść o sędzim i wdowie mówi o skuteczności modlitwy. Bóg nie jest podobny do niesprawiedliwego sędziego. Bóg zawsze wysłuchuje, ilekroć prośba człowieka ma na względzie jego rzeczywiste dobro. Ale co jest ostatecznie dla człowieka dobre – to zastrzeżenie nieustannie trzeba mieć na uwadze – wie z nieomylną pewnością jeno sam Bóg. Podobną myśl spotykamy w jednym z traktatów Talmudu, gdzie czytamy: „Jeśli człowiek mający obrońcę ciągle go nachodzi, to obrońca się skarży, ale z Bogiem jest inaczej choćby nie wiedzieć jak się Go szturmowało, wszystkie modlitwy On przyjmie” (Berakot 9). Zastanawiano się niejednokrotnie, co może znaczyć pełen melancholii i pesymizmu ostatni werset przypowieści. Znawcy dziś podkreślają, że do tego miejsca przyjęty on został przez Łukasza z innego kontekstu i dołączony do całej przypowieści w sposób wcale nie sztuczny, jako że podejmuje tę samą problematykę, która jest tematem przypowieści: sprawę modlitwy zasadzającej się na ufnej wierze. Że inny był kontekst ostatniego wiersza świadczy już choćby fakt, że podmiotem przypowieści jest Bóg, tu zaś Syn Człowieczy. Wypowiedź ta należała pierwotnie – jak się wydaje – do którejś z mów Jezusa dotyczących Paruzji.


DWUDZIESTA ÓSMA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C –  Łk 17,11-19

Według przekonań ówczesnych każda choroba, a trąd w szczególności były oznaką Bożej kary. Stąd trędowatych wykluczano ze społeczności nie tylko z racji higieniczno-zdrowotnych, ale i religijnych. Trądem zostali ukarani Egipcjanie (Wj 9,9n), Maria – siostra Mojżesza, za to, że uzurpowała sobie prawo do tej samej godności i szacunku w Izraelu, które posiadał Mojżesz (Lb 12,10-15), a także król Ozjasz (789-738 przed Chr.) za to, że wszedł do miejsca, gdzie mogli wchodzić tylko arcykapłani („Święte Świętych”) oraz za to, że chciał palić przed Jahwe kadzidło, co wolno było tylko kapłanom. Gdy Chrystus leczy trędowatych, ma to niezwykle głębokie znaczenie. Widać je dopiero w świetle całej Biblii. Ponieważ trąd był synonimem grzechu, Jezus uzdrawiając z trądu, niejako bierze owe grzechy na siebie. W oczyszczeniu trędowatych przejawia się zatem zbawcza i odkupiająca moc Jezusa. Gdy zaś leczy z trądu Samarytanina ukazuje, że zbawienie i odkupienie, uleczenie z grzechów i miłosierdzie Boże obejmuje nie tylko Izraela, ale i pogan. Wreszcie z  zapowiedziach prorockich Mesjasz miał być tym, który leczy m.in. z trądu. Jezus dokonując uzdrowienia trędowatych wskazuje jednocześnie, że owe zapowiedzi w Nim się wypełniają. Stąd też i wysłani przezeń na misję apostołowie otrzymują moc leczenia z tej choroby, co ma być znakiem, że nastało już Królestwo Boże (Mt 10,8).
Cud ten jest charakterystyczny dla Łukasza i jego czwartego opowiadania o podróży Jezusa do Jerozolimy (zob. 11,14; 13,10-17; 14,1-6). „W każdym z opowiadań głównym tematem nie jest jakieś cudowne wydarzenie, lecz nauczanie słowa, które z niego wynika” (Ellis, Luke 209). W tym przypadku nauczanie Jezusa ma wymiar chrystologiczny, soteriologiczny, eschatologiczny i moralizatorski.
Trąd był odrażającą chorobą skóry (nazwa ta odnosiła się do wielu schorzeń), z powodu której Biblia nakazywała izolację od reszty społeczeństwa (Kpł 13,45-46), chociaż nie szła tak daleko jak niektórzy żydowscy nauczyciele, którzy przypisywali ją grzechowi chorego. Trędowaci byli więc wyrzutkami odłączonymi od reszty wspólnoty, których zdrowi woleli unikać.
Trędowaci podchodzą do Jezusa w postawie pokory, która w Starym Testamencie była właściwym sposobem zbliżania się do Boga lub Jego przedstawiciela z prośbą o modlitwę.
Biblia nakazywała złożenie konkretnych ofiar po wyzdrowieniu z trądu (Kpł 14,1-32). Stosując się do tych przykazań, Jezus w niczym nie narusza Prawa, ani nie obraża kapłanów. Zob. Kpł 13,49.
Wedle własnych kryteriów, Samarytanie byli ludźmi pobożnymi, lecz Żydzi uważali ich za niereligijnych. Pobożni Żydzi unikali bliższych kontaktów z Samarytanami. Owo napięcie wzmacnia wymowę tej opowieści. Fakt, że Samarytanin podróżował z żydowskimi trędowatymi w rejonie pomiędzy Samarią a Galileą (w. 11) ilustruje skrajnie radykalną pozycję społeczną trędowatych – choroba ta usuwała inne podziały społeczne.
„Tylko Samarytanin widzi i w pełni rozumie, co się naprawdę stało. Jego zdolność dostrzeżenia sprawia, że rozumie, iż nie tylko został uzdrowiony, lecz także znalazł Boże zbawienie. Powrót Samarytanina świadczy o jego nawróceniu” (H.D. Betz, JBL 90 [1971] 318).
”Chwaląc Boga”: To ulubiona Łukaszowa odpowiedź na objawienie Bożej mocy i miłosierdzia. W w. 18 na pierwszy plan wybija się wątek chrystologiczny: trędowaty Samarytanin chwali Boga za to, co uczynił Jezus – Boży wysłannik. Ważną rolę odgrywa motyw eschatologicznego wypełnienia. Słowa, które zostały wypowiedziane w 2 Krl 5,8-19a i powtórzone w 4,27 oraz 7,22, znalazły wypełnienie w Jezusie: Boże zbawienie jest przeznaczone dla wszystkich ludzi.
”Dziękował Mu”: Łukasz przeciwstawia niewdzięczność wdzięczności, czyniąc uwagę o charakterze moralizatorskim.
”Samarytanin”: Słowa te mają w greckim tekście charakter emfatyczny. Łukasz wybrał bohatera spoza narodu wybranego.
”Twoja wiara cię uzdrowiła”: Jezus jest tym, który uzdrawia z chorób i przywraca odrzuconych do ludzkiej wspólnoty. W nim uczniowie znajdą prawdziwą miarę ludzkiej pełni.


DWUDZIESTA SIÓDMA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 17,5-10

Potęga i moc wiary jest wielka, że w niej człowiek dokonać może rzeczy normalnie wychodzących poza granice ludzkich możliwości. Doświadczamy tego sami wielokrotnie. O tym mówił Jezus posługując się obrazem ziarnka gorczycy, które przysłowiowo uchodziło za najmniejsze (jak np. u nas ziarnko maku), oraz obrazem morwy. W klimacie palestyńskim drzewo to ma bardzo długie i mocne korzenie zapuszczające się głęboko w gliniane podłoże. Obraz zatem wyraża podwójną niemożność: wyrwania takiego drzewa oraz posadzenia go w morzu.

Apostołowie prosili Pana: ”Przymnóż nam wiary”. Pan rzekł: ”Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: »Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze«, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: »Pójdź i siądź do stołu«? Czy nie powie mu raczej: »Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił«? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: »Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać«”. Łk 17,5-10

Uczniowie znajdujący się w drodze najbardziej potrzebują pogłębienia wiary w Boga Jezusa Chrystusa, który może uratować ich od prześladowań i niszczycielskich sił.

Starożytni pisarze żydowscy nieraz pisali, że korzenie czarnej morwy rozrastają się we wszystkie strony, co sprawia, że trudno jest usunąć to drzewo wraz z korzeniami.

”Morwa”: okazałe drzewo z mocno rozwiniętym systemem korzeniowym. Trudno byłoby nie tylko wyrwać je, lecz także zatopić w głębokiej wodzie. Prawdziwa wiara może doprowadzić do nieoczekiwanych rezultatów.

Większość właścicieli niewolników miało niewielką ich liczbę. Niewolnicy musieli więc wykonywać nie tylko prace polowe, lecz także przygotowywać posiłki. Właściciele uważali tę pracę za obowiązek niewolników, nie zaś dobrowolną posługę. Nie uważano też za właściwe, by panowie jedli wraz ze swymi niewolnikami i przypadki takie prawie nigdy się nie zdarzały. Wydaje się, że główna myśl tego obrazu jest taka: Wiara staje się silniejsza, gdy towarzyszy jej postawa sługi, ma ona rolę służebną i nie jest nigdy celem samym dla siebie.

”Sługa”: Fragment ten, stanowiący jakby drugą stronę w. 12,35-37 wskazuje, że Boża łaska względem uczniów jest całkiem niezasłużona. Podkreślono tutaj znaczenie odpowiedzialnej służby pracowników Kościoła, którzy pracują na niwie Pańskiej i pasą jego trzodę.

”Nieużyteczni”: Nie chodzi o to, że uczniowie są bezwartościowi lub że ich praca nie ma dla Boga znaczenia. To, że wykonali swój obowiązek, nie daje im prawa do utrzymywania, że Boża łaska należy się im. Boża łaska jest i zawsze pozostanie darem.


DWUDZIESTA SZÓSTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 16,19-31

W przypowieści o bogaczu i biedaku, przechowanej tylko u Łukasza, któremu temat bogactwo-ubóstwo jest szczególnie bliskie, odnotowujemy najpierw orientalne i charakterystyczne szczegóły:

1. Ewangelista odstępuje od zasady. Nigdy nie podaje imion w przypowieściach. Tym razem dowiadujemy się imienia biedaka – był nim Łazarz. Hebrajska etymologia tego imienia (Eleazar) znaczy „Bóg wspomaga”. To imię ma wyjaśniać wszystko i ma być charakterystyką biedaka.

2. Nader charakterystyczna jest też wzmianka o psach. Na biblijnym Wschodzie (a przetrwało to i do dziś w islamie) psy były uważane za zwierzęta nieczyste, stąd pogardzano nimi. Zwierzęta te żyły w stanie półdzikim. Bynajmniej ich nie obłaskawiano, a raczej przeciwnie, odpędzano od domostw. Niedola żebraka sięgnęła więc dna, gdyż z braku sił nie był on w stanie odpędzić od siebie zwierząt nieczystych, co więcej psy liżące rany Łazarza przynosiły mu ulgę. Łazarz mało, że był biedny, chory i umierający z głodu, to na dodatek stał się jeszcze nieczysty. Na to wszystko nie reagował inny syn Abrahama, a więc brat Łazarza, bogacz (bezimienny).

3. Luksusowe jego życie podkreśla wzmianka o bisiorze (Na ówczesnym Wschodzie była to nadzwyczaj kosztowna, cienka i delikatna tkanina lniana, w którą odziewali się najwięksi bogacze i możnowładcy). Teologia przypowieści jest bardzo głęboka. Nie stawia ona problemu bogactwa w przeciwstawieniu do ubóstwa. Dla Semitów nie był to bowiem żaden problem społeczny, jako że w ich przekonaniu tym, który czyni bogatym, bądź ubogim, był sam Bóg. Łukasz stawia problem używania bogactwa. Co więcej, przenosi reperkusje owego używania na życie wieczne. Ponieważ faryzeusze głosili, że bogactwo jest wyrazem szczególnej łaskawości Bożej i Bożego miłosierdzia, tedy Jezus pragnie wskazać, że ze złym używaniem bogactwa wiąże się niebezpieczeństwo utraty życia wiecznego. Podkreślmy to wyraźnie: przypowieść nie potępia bogactwa, potępia złe jego używanie, potępia zaślepienie i egoizm, które często sprowadza bogactwo swego posiadacza. Przypowieść wreszcie – w sposób nie budzący żadnej wątpliwości – formułuje eschatologię nowotestamentalną. Odrzucenie bogacza jest całkowite i wieczne. Bogacz nie tylko, że nie może się sam wydostać ze swego stanu, ale nadto nikt – nawet Abraham – nie jest mu w stanie pomóc.


DWUDZIESTA PIĄTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 16,1-13

Różnie tę przypowieść nazywa się: o niesprawiedliwym włodarzu, o przebiegłym włodarzu, o roztropnym rządcy. Zdanie: „I pochwalił Pan nieuczciwego rządcę”, co wydawać się może niezrozumiałe, lepiej jest oddać przez: „Pan zatwierdził, bo przewrotny włodarz wszystko sprytnie ułożył”, co jest zgodne z greckim oryginałem, a mniej dziwi, gdyż w takim przekładzie Pan ukazuje się jako do końca oszukiwany. Trudno bowiem jest pojąć za co mógłby chwalić pan nieuczciwego zarządcę, co najwyżej obrotność w znalezieniu wyjścia z ciężkiego położenia, co się wydaje bardzo prawdopodobne. Sto beczek oliwy – to ok. 3800 litrów. Sto korcy pszenicy to ok. 1500 litrów (korzec liczył ok. 15 litrów). Razem cała wartość skreślonego długu była więc ogromna. Nauka przypowieści jest jedna i zasadnicza: pochwalony spryt przewrotnego włodarza. Nauka jednak przeniesiona zostaje na płaszczyznę duchową; takim samym sprytem (w sensie umiejętnych zabiegów) winni kierować się ci, którzy pragną zdobyć Królestwo Boże.


DWUDZIESTA CZWARTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 10,1-12.17-20

Jezus wybrał Dwunastu uczniów, by reprezentowali dwanaście pokoleń Izraela, ale wybrał również większą liczbę uczniów, by reprezentowali siedemdziesiąt narodów (czasami siedemdziesiąt dwa), o których mówi tradycja żydowska, zapowiadając w ten sposób misję ewangelizacyjną skierowaną do pogan. Powołanych wysyłano zwykle parami. Termin „wysłał” wskazuje na to, że byli oni apostołami, podobnie jak Dwunastu i „siedemdziesięciu dwóch”: Czy było 70, czy też 72 – trudno jest rozstrzygnąć. Starotestamentowy odpowiednik tekstu znajduje się w Rdz 10,2-31. Łukasz upatruje korzeni uniwersalnej misji Kościoła w służbie Jezusa, „po dwóch”. Można wskazać trzy powody wysyłania uczniów w parach: by mogli się wzajemnie wspierać; by mogli składać wiarygodne świadectwo o prawdziwości swoich słów (zob. Pwt 19,15); by być żywym uosobieniem ewangelii pokoju (zob. ww. 5-6). Być może najbardziej znaną nowotestamentową parą misjonarzy byli Paweł i Barnaba (zob. Dz 13).

Apostołowie mieli wędrować z niewielkim bagażem, jak członkowie innych grup. Wiadomo, że esseńczycy okazywali gościnność swoim współwyznawcom przybywającym z innych miast, nie potrzebowali więc dużego bagażu w podróży. Niepozdrawianie nikogo w drodze wskazuje na pilność misji prorockiej, polegającej na reprezentowaniu Boga, nie zaś samych siebie (por. 1 Krl 13,9-10; 2 Krl 4,29; 9,3). Nieudzielenie pozdrowienia uważano za obrazę, zaś ludzie pobożni starali się pierwsi pozdrawiać napotkanych. (Żydowscy nauczyciele byli jednak zgodni, że nie należy przerywać czynności religijnych, np. modlitwy, by kogoś pozdrowić).

Okazywanie gościnności podróżnym było jedną z głównych cnót w starożytności na całym obszarze śródziemnomorskim, szczególnie w judaizmie. Ówczesny savoir-vivre określał, kogo i w jakiej sytuacji należało pozdrawiać, ponieważ pozdrowienie „pokój” było jednocześnie błogosławieństwem mającym udzielić pokoju. Jezus lekceważy te zasady, ustanawiając nowe.

Do tego momentu Łukasz zwracał uwagę przede wszystkim na pozytywny charakter chrześcijańskiej misji. Teraz przechodzi do omówienia strony negatywnej: Jezus spotkał się z wrogością i odrzuceniem ze strony ludzi, podobny los spotka również jego wysłanników. Jednak historia Pawła opisana w Dz dowodzi, że słowo Boże zatriumfuje, nawet jeśli ludzie, którzy je zwiastowali, mieliby zostać zastąpieni.

Zarówno biblijni prorocy, jak i późniejsza tradycja żydowska, ukazywali Sodomę jako ucieleśnienie grzeszności (np. Pwt 32,32; Iz 1,9; 3,9; 13,19; Jr 23,14; 50,40; Lm 4,6; Ez 16,46; Am 4,11; So 2,9). Konkretnym grzechem, który Jezus miał tutaj przypuszczalnie na myśli, było odrzucenie Bożych posłańców, chociaż nie byli oni tak ważni jak Jezus (por. Rdz 19).

Egzorcyści posługiwali się zwykle różnymi magicznymi zaklęciami, by skłonić złe duchy do opuszczenia opętanego. Uczniowie byli więc zdumieni natychmiastową skutecznością imienia Jezusa.

Chociaż teksty, które przytacza się zwykle jako odnoszące się do upadku szatana (Iz 14; Ez 28), w swoim kontekście nawiązują jedynie do królów podających się za bogów, to jednak w wielu żydowskich tradycjach pojawia się wiara w upadek aniołów (szczególnie w oparciu o Rdz 6,1-3). Kontekst i czas niedokonany greckiego czasownika („widziałem”) mogą jednak sugerować, że chodzi tutaj o coś całkiem innego: wycofanie się samozwańczego władcy tego świata (Łk 4,6) przed przedstawicielami Jezusa. (Według tradycji żydowskiej, anioł stróż Egiptu został wrzucony do morza, gdy Bóg uderzył Egipcjan, broniąc Izraela. Obraz strącenia z nieba nie był zwykle rozumiany dosłownie, np. Lm 2,1).

Działalność Jezusa i jego Kościoła wiedzie do pokonania mocy zła. Ochrona, jaką obiecuje Jezus, jest podobna do tej, którą czasami obiecywał Bóg w Starym Testamencie (por. Pwt 8,15; Ps 91,13; na temat skorpionów jako metafory przeszkód stawianych przez ludzi na drodze czyjegoś powołania zob. Ez 2,6). Pojawiające się tutaj węże, czasami łączone z szatanem, złymi duchami lub magią, reprezentują zapewne zastępy diabelskie.

Łukasz pomniejsza entuzjazm uczniów z powodu sukcesów misyjnych, kładąc nacisk na bardziej trwały – fakt, że ich imiona są zapisane w niebie.


DWUDZIESTA TRZECIA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 14,25-33

W tym fragmencie, Łukasz ponownie wykłada warunki uczniostwa. (Zob. 9,23-27.57-62). W przeciwieństwie do 14,16-24, w którym kładzie się nacisk na absolutną dobrowolność Bożego daru wybrania, Łukasz opisuje odwrotną stronę wybrania – przyjęcie go całym sercem przez uczniów.

Żądanie, by wszyscy uczniowie Jezusa wyżej cenili potrzebujących od tych, którzy mogliby odwzajemniać ich życzliwość (Łk 14,7-24), pozbawia ich prawa do społecznego poważania. Za cenę naśladowania Jezusa należało zrezygnować z aprobaty rodziny (Łk 14,26) lub jakiegokolwiek majątku (Łk 14,33) i pójść za głosem Bożego powołania, które rozbrzmiewa w potrzebach świata.

„Nienawiść” pełni rolę hiperboli, czyli semicki sposób powiedzenia „miłujcie mniej” (Mt 10,37), osłabia to obraźliwy charakter wypowiedzi w społeczności, w której oddawanie czci rodzicom było uznawane faktycznie za najwyższy obowiązek i gdzie rodzinę uważano za największą radość człowieka. Nauczyciele zwykle domagali się od uczniów szczególnego szacunku i miłości, lecz w tradycji żydowskiej jedynie Bóg otwarcie wymagał takiego całkowitego poświęcenia, jakiego żąda tutaj Jezus (Pwt 6,4-5).

W r. 27 po Chr. zawalił się źle zbudowany amfiteatr, grzebiąc pod gruzami około 5000 osób. Przypadki zawalenia się niedokończonych lub źle skonstruowanych budowli były powszechnie znane. Kluczowym punktem jest tu wstyd budowniczego w społeczeństwie wysoko ceniącym honor. Herod Antypas przegrał wojnę z innym wasalem Rzymu, wiec przykład nierozumnej ryzykownej wojny powinien być zrozumiały dla słuchaczy Jezusa. Główna myśl (podobnie jak w Łk 14,28-30): należy zapoznać się z kosztami, podejmując decyzję zostania uczniem Jezusa (por. Prz 20,18; 24,6).

Esseńczycy oddawali cały swój majątek wspólnocie. Niektórzy radykalni greccy filozofowie głosili podobna naukę. Jednak główny nurt wczesnego judaizmu (a tym bardziej społeczeństwo grecko-rzymskie) odrzucał taką postawę jako przejaw fanatyzmu. Judaizm podkreślał znaczenie dobroczynności, lecz nie wyzbywanie się majętności. Uczniowie Jezusa nie wyrzekli się majątku, lecz dzielili się ze sobą wszystkim co posiadali. Mimo to Jezus byłby postrzegany jako jeden z radykalnych nauczycieli, twierdził, że ktokolwiek ceni majątek bardziej od ludzi i gromadzi go, zamiast zaspokajać potrzeby innych, nie może być Jego uczniem.

Naśladowcy Jezusa nie mogą się cofnąć przed żadną ofiarą, której się od nich zażąda, lecz muszą dotrwać do końca, nawet gdyby miało to oznaczać oddanie całego majątku.


DWUDZIESTA DRUGA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 14,1.7-14

Pobyt Chrystusa w Perei, za Jordanem, stał się okazją (było to już w trzecim roku publicznej działalności) do zaproszenia na ucztę mistrza z Nazaretu przez jednego z wybitnych faryzeuszów. Uczestnictwo w świątecznym obiedzie szabatowym (zaproszenie było przecież nieszczere, chodziło bowiem ciągle o publiczne skompromitowanie nauczyciela) posłużyło Chrystusowi do wygłoszenia nauki na temat skromności i pokory. Był bowiem zwyczaj, że uczonych przemawiających na nabożeństwach synagogalnych, a także wybitnych interpretatorów Tory (=prawa) zapraszano na wspólne uczty po odbytej liturgii. Rzecz jasna, pojawiała się wtedy sprawa precedencji: nie zawsze bowiem było całkiem jasne, komu przyznać honorowe miejsce przy stole. Podobnie jak w synagodze przy szafie ze świętymi zwojami: tu też były miejsca bardziej i mniej ważne. Kto był bliżej szafy, był ważniejszy. O te miejsca pomiędzy lokalnymi faryzeuszami – notablami toczyła się zacięta rywalizacja. Przenosiła się ona potem do domów prywatnych, na uczty następujące po nabożeństwach. Chrystus gasi ów brak skromności i pychę (tematy pierwszego czytania) kończąc naukę obiegowym przysłowiem.


DWUDZIESTA PIERWSZA  NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 13,22-30

Do powszechności zbawienia nawiązują zebrane przez Łukasza różne wypowiedzi Zbawiciela. Rozmaite miejsca głoszenia prawdy Bożej podawane w pierwszym czytaniu w ewangelii są określane ogólnie: „ze wschodu i z zachodu, z północy i południa”. Chrystus mówi o odrzuceniu tych, którzy zbyt dufni byli w swoje wybraństwo oparte na więzach etnicznych. Uważali się za pierwszych – jak faryzeusze- a innymi pogardzali. Tymczasem w Królestwie Bożym mogą być ostatnimi. Pointa wypowiedzi Jezusa była prawdopodobnie jakimś obiegowym przysłowiem palestyńskim i należy ją rozumieć jako przeciwstawienie wybranego narodu poganom, którzy ochotnie przyjęli orędzie Zbawiciela.


DWUDZIESTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 12,49-53

W ewangelii Chrystus mówi o swoim posłannictwie i o jego skutkach: „Ogień”, o którym mowa, to – według Ojców Kościoła – Duch św. działający w duszy chrześcijanina. „Chrzest”, któremu ma być poddany Jezus, to Jego Męka i śmierć. W ewangelii wielokrotnie tak właśnie nazwane jest ukrzyżowanie Chrystusa. Gdy Jakub i Jan, synowie Zebedeusza pragnęli zaszczytów i stanowisk w Królestwie Jezusa, On im odpowiedział: „Kielich, który ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej” (Mk 10,30-40). Tego chrztu doświadczyli apostołowie, gdy kolejno oddawali życie za Chrystusa. W dalszym ciągu swej wypowiedzi mówi Zbawiciel o rozłamie, którego dokona wśród ludzi Jego przyjście. Rozłam ów przebiegał będzie nawet przez rodziny, w których jedni opowiedzą się za Chrystusem, drudzy przeciwko Niemu. Tragiczne szczególnie owe rozdziały – jak zaświadczają pisarze wczesnochrześcijańscy – były w pierwszych wiekach. Chrześcijanie muszą nieustannie dokonywać wyboru pomiędzy tym co jest im najbardziej bliskie na ziemi, a wiernością wobec Chrystusa i Jego ewangelii.


DZIEWIĘTNASTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 12,32-48

We fragmencie dzisiejszej ewangelii dominuje jeden temat: wezwanie do czujności związane z niepewnością ludzkiego życia. Ten główny temat swego nauczania Pan Jezus przedstawia tu w trzech przypowieściach: o sługach czuwających, o czujnym gospodarzu i o złych i dobrych sługach (w tej przypowieści niektórzy badacze upatrują kilka oddzielnych pouczeń zebranych przez redaktora ewangelii w jedną grupę). A oto realia owych przypowieści: w pierwszej: „niechaj biodra wasze będą przepasane…” – biodra przepasywano w trzech przypadkach: w czasie marszu, w czasie pracy – by szata nie była za długa, i dla wykazania gotowości do usług. W czasie ostatniej wieczerzy widzimy Zbawiciela przepasującego się dla służby, dla obmycia nóg. Mamy tu też rzymski podział nocy przyjęty ze zwyczajów wojskowych, mianowicie cztery straże po trzy godziny każda. Przypowieść o czujnym gospodarzu: realia: „nie dałby podkopać domu swego” – w istocie, w tekście greckim mowa jest, iż nie dałby przebić ściany domu swego. Biblia Tysiąclecia i ks. Romaniuk przekładają: „nie pozwoliłby włamać się do swego domu”. Domy palestyńskie z gliny miały ściany bardzo kruche, stąd łatwo było je przedziurawić. Przypowieść trzecia: na całym biblijny Wschodzie znana była instytucja dozorców, przełożonych sług, na ogół funkcję tę spełniali słudzy wyróżniający się wiernością dla swego Pana.


OSIEMNASTA  NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 12,13-21

Starożytne prawa rodzinne skodyfikowane w Księdze Powtórzonego Prawa (21,10-21) nakazywały między innymi równy podział majątku po ojcu pomiędzy synami. Tylko syn pierworodny otrzymywał dwie części. Uprawnienia pierworodnych oraz prawa pozostałych synów dokładnie były skodyfikowane (zresztą w sposób prawie identyczny) nie tylko w Izraelu, ale także u Asyryjczyków i Babilończyków. U tych ostatnich słynny Kodeks Hammurabiego dozwalał na przykład ojcu, jedynie za życia, nigdy w testamencie, na specjalne obdarowanie któregoś z umiłowanych synów. Przy wielodzietności (a nawet w poligamii) na Wschodzie prawa te miały swój głęboki sens. Najprawdopodobniej w jakiejś kwestii związanej z interpretacją owych praw – „nauczycielu, powiedz bratu memu, aby się ze mną podzielił majątkiem” – zwrócił się ewangeliczny młodzieniec do Chrystusa. Zbawicielowi ów konkretny przypadek posłużył do nauki wygłoszonej w formie przypowieści o złudności wszelkich dóbr materialnych i wszelkich bogactw. Komentując ową prośbę młodzieńca, św. Augustyn zapisał: „Prosił o pół dziedzictwa na ziemi, a Pan mu całe ofiarował w niebie. Więcej Pan dawał, niż on prosił” (Sermo 107, PL 38,628).


SIEDEMNASTA  NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 11,1-13

Zwróćmy uwagę na jedno słowo, początkowe „Ojcze” czyli aramejskie abba. Określenie to jest właściwie nieprzetłumaczalne na język polski. Rozumieli to doskonale greccy autorzy Nowego Testamentu, którzy w wielu miejscach pozostawili oryginalne aramejskie abba w greckim tekście swych dzieł (Por. Mk 14,46; Rz 8,15). Abba było to familiarne zawołanie dzieci żydowskich, jakim zwracały się do swych rodzonych ojców, wyrażając w nich całe swoje zaufanie, miłość, radość. Najbliższe aramejskiemu abba jest nasze „tatusiu”, lub bardziej dorosłe „drogi tato”. Przed Chrystusem żaden Izraelita nie zwracał się w ten sposób do Boga. Jest to tytuł absolutnie oryginalny i wyjątkowy, wprowadzony dopiero przez Jezusa. Wybitny egzegeta protestancki J. Jeremias pisze w związku z tym: „Modlitwy żydowskie pierwszego tysiąclecia przed Chrystusem nie dostarczają w tym względzie żadnych analogii. Ani w modlitwach liturgicznych, ani w całym ogromnym skarbcu modlitw starożytnego judaizmu nie ma ani jednego przykładu wezwania, w którym zwracano by się do Boga słowem „abba”. Nazwanie Boga imieniem tak poufałym jak abba – dodajmy- wskazuje, iż Chrystusowi chodziło o uświadomienie, kim jest rzeczywiście Bóg dla człowieka. Dzięki pouczeniu Zbawiciela możemy wzywać Stwórcę tak prosto, intymnie i bez strachu: abba, czyli Ojcze bardzo drogi; najlepszy i niezawodny opiekunie; Ojcze do którego mamy bezgraniczne zaufanie. Odmawiając nasze codzienne „Ojcze nasz” pamiętajmy, że w oryginalnym pouczeniu Chrystusa zostało w tym właśnie miejscu użyte wspaniałe, jedyne i nadzwyczajne zawołanie – abba. I przeżyjmy wielkość otrzymanego daru.


SZESNASTA  NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 10,38-42

Z rodzeństwem z Betanii: Łazarzem, Marią i Martą Jezus pozostawał w zażyłej przyjaźni. Bywał i zatrzymywał się tam wielokrotnie. Widzimy Chrystusa płaczącego po śmierci swego przyjaciela – Łazarza. Jakże wielką rzeczą musi być przyjaźń ludzka, skoro potrzebna była samemu Synowi Bożemu. Marta była starszą siostrą Marii, gdyż o tej  pierwszej notuje Łukasz, że przyjmowała Chrystusa w „swoim domu”. Imię „Marta” znaczy dosłownie w aramejskim „Pani”. To samo znaczenie coraz częściej etymologowie nadają i hebrajskiemu imieniu „Maria” (dosłownie Miriam). Warto zauważyć, że często przeciwstawiano sobie Martę i Marię na podstawie wypowiedzi Chrystusa, że „Maria najlepszą cząstkę obrała”. Widziano tu także niejednokrotnie pochwałę i wyższość życia kontemplacyjnego nad aktywnym. Niestety takie tłumaczenie jest błędne, a przynajmniej nieścisłe. Grecki oryginał nakazuje nam tłumaczyć: „Maria dobrą cząstkę wybrała”. A zatem – chciał Chrystus powiedzieć – i Maria nie jest gorsza od ciebie, Marto. Trwa bowiem i słucha Słowa Bożego, które jest prawdziwym pokarmem człowieka. Słowa: „Marto, Marto, troszczysz się o wiele, a przecież jednego tylko potrzeba” rozumieją egzegeci, jako wezwanie do skromności w posiłkach. Chrystus zdaje się mówić – że wystarczy tylko jedna potrawa, cokolwiek, by Go przyjąć. To On raczej ma obfity pokarm, Słowo Boże, którego trzeba słuchać.


PIĘTNASTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 10,25-47

W Jerycho posiadały swe rezydencje liczne rodziny kapłańskie, zdarzało się często, że drogę przemierzali kapłani i lewici. A droga ta – z Jerozolimy do Jerycha – kręta, górzysta i coraz bardziej obniżająca się (ku depresji Jordanu, stąd ewangelista notuje, że człowiek zstępował) pełna była załomów, zakamarków i nisz skalnych, stąd stwarzała dogodne warunki dla działalności wszelkiego rodzaju opryszków, rzezimieszków i w ogóle ludzi trudniących się ciemnymi interesami. Przypowieść Chrystusa stawia drastyczną kwestię społeczną, jaką była sprawa Samarytan. Samaria w czasach Chrystusa była niewielką prowincją – między Galileą i Judeą – zamieszkałą przez ludność etnicznie obcą żydom. Samarytanie byli potomkami ludów azjatyckich (Izbadydów, Marsimaniów, Elamitów, Kutejczyków), które Asyryjczycy przesiedlili w VIII wieku na te tereny, w czasie hegemonii Asyrii na Wschodzie. Ludy te, zamieszkane częściowo z ludnością izraelską, stworzyły z czasem oddzielną nację – Samarytan. Gdy po edykcie Cyrusa Perskiego (538) Izraelici – przesiedleni przez Babilończyków nad Tygrys i Eufrat – wrócili z niewoli do ojczyzny, rozpoczęła się odbudowa (choć w skromniejszych rozmiarach niż Salomonowa) Świątyni, zniszczonej przez Nabuchodonozora Babilońskiego (586). Do pracy tej zgłosili akces i Samarytanie, jednak ich oferta została wzgardliwie odrzucona przez Zorobabela (przywódcę tego okresu) i starszyznę żydowską. To zwiększyło jeszcze – trwającą i tak od blisko dwóch wieków – niechęć Samarytan do Żydów. Niechęć ta przerodziła się w nienawiść, gdy przywódca Samarytan Manasses wybudował na górze Garizim w Samarii (druga święta góra Samarytan do Ebal) osobną świątynię (424 r.: do czasów Chrystusa nie przetrwała). Było to formalne zerwanie z kultem jerozolimskim (i tak do tego czasu luźnie ze względu na politeistyczne dewiacje Samarytan) i równało się schizmie religijnej. Nienawiść pogłębiała się, zwłaszcza poprzez utrudnienia, jakie Samarytanie stwarzali pielgrzymom podążającym z północy, z Galilei, do Judei, do Jerozolimy, do świątyni. Droga wiodła przez Samarię, którą wędrowcy przebywali w pośpiechu (35-40 km) jednego dnia. Zdarzało się nawet, jak pisze Józef Flawiusz, że gdy Żydzi byli w drodze do świątyni, „niektórzy mieszkańcy wsi Ginae, leżącej na pograniczu Samarii napadali na nich i wielu zabili” (Ant. 20,6,1). W czasach Chrystusa nazwanie żyda Samarytaninem uchodziło za najwyższą obelgę (J 8,48). Żydzi unikali Samarytan, tak samo jak pogan (J 4,9). Znane było przezwisko: „pies samarytański”. W takim to kontekście wygłoszona przez Chrystusa pochwała Samarytanina była czymś odrażającym dla wychowanych w nienawiści słuchaczy Jezusa. Przypowieść zatem to jedna z Chrystusowych prób zerwania z ciasnym nacjonalizmem religijno-narodowym – jutrzenka uniwersalizmu zbawczego obejmującego wszystkie narody. Uczony w Prawie z trudem podejmował sens przypowieści Chrystusa, gdyż na pytanie Zbawiciela, który z trzech okazał się bliźnim, odpowiada opisowo: „Ten, który mu okazał miłosierdzie”. W ten sposób uczony zachowuje się dalej zgodnie z przepisem, który samo wymówienie słowa „Samarytanin” poczytywał za obrzydliwą nieprzyzwoitość.


CZTERNASTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 10,1-9 /wersja krótsza/

„Nikogo w drodze nie pozdrawiajcie” – dziwna ta przestroga, który wyjaśni się, gdy uświadomimy sobie, że powitania na Wschodzie miały i mają ściśle określony rytuał. Obrazą byłoby, by przy powitaniu nie zapytano szczegółowo o zdrowie – i to z osobna – każdej córki i syna, żony, krewnych i powinowatych, o stan trzód, dobytku i interesów, o zmartwienia, nieszczęścia, plany i zamierzenia. Co gorsza, witany – zagadywany uważał za swój obowiązek grzecznościowy w najdrobniejszych szczegółach informować spotkanego o tych sprawach. Tak więc powitania przeradzają się nierzadko w gawędy, rozmowy – przenoszą się z ulic do domów i tawern przydrożnych, dopełniają się przy kuflach wybornego wina, mocnej kawie i w oparach tytoniowego dymu, ja to ma miejsce nierzadko i dziś. A że na Wschodzie nigdy, nigdzie i nikomu się nie spieszy, przeto powitania są częścią składową codziennego życia. Chrystus mówi – nawiązując do realiów: „Nikogo w drodze nie pozdrawiajcie”, czyli nie traćcie czasu przeznaczonego na głoszenie Jego nauki.


TRZYNASTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 9,51-62

Dzisiejszy fragment stanowi początek drugiej części Ewangelii według św. Łukasza (9,15-19,27), której głównym motywem jest podróż Jezusa do Jerozolimy. Ona właśnie tworzy geograficzno-teologiczne ramy, w których dokonują się poszczególne wydarzenia, opisane w tych rozdziałach. Początek podróży naznaczony jest dwoma epizodami: o niegościnnych Samarytanach (ww. 51-56) i o trzech naśladowcach Jezusa (ww. 57-62). Pierwsza scena podkreśla zdecydowanie Jezusa w podjęciu drogi, która zaprowadzi Go do Jerozolimy – miejsca Jego ostatecznego przeznaczenia, gdzie dokona się Jego śmierć i zmartwychwstanie. Jego uczniowie, uprzedzając wydarzenia w Jerozolimie, pragną, aby postąpił On wobec niegościnnych Samarytan jak Eliasz, który zrzucił ogień na żołnierzy, chcących go pojmać (2Krl 1,10-12). Ale Jezus karci ich, wskazując, że Jego droga jest drogą miłosierdzia, a nie zniszczenia. Druga scena traktuje o warunkach bycia uczniem Jezusa. Naśladowanie Jezusa oznacza przyjęcie wszystkich uwarunkowań Jego życia, posługi i przeznaczenia. To zaś wzywa każdą osobę chcącą pójść za Jezusem do poświęcenia swego osobistego bezpieczeństwa (ww. 57-58), synowskich obowiązków (ww. 59-60) i rodzinnych uczuć (ww. 61-62).


DWUNASTA NIEDZIELA ZWYKŁA Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 9,18-24

Przed nastaniem Mesjasza oczekiwano szeregu figur eschatologicznych, które miały Mu przygotować miejsce i pole działalności. Rabini mówili, że przyjdzie przedtem Eliasz. Byli tacy, którzy utrzymywali, iż sam Eliasz też będzie miał swego poprzednika. Istniała nadto tradycja o przyjściu nienazwanego z imienia proroka, który miał być również prekursorem Mesjasza. Z czasem owego proroka niektórzy uczeni w Piśmie utożsamiać poczęli z Jeremiaszem.
Te wielkie postacie Starego Testamentu zapowiadały swym życiem i działalnością Osobę Mesjasza. Dlatego to pisarze nowotestamentalni widzą w Jezusie Chrystusie Nowego Adama (zwłaszcza Paweł), Nowego Mojżesza (najbardziej Jan). Drugiego Dawida (przede wszystkim Mateusz), a także Nowego Salomona, Drugiego Jonasza i Jeremiasza. Spośród Bożych mężów Starego Testamentu szczególnym prestiżem cieszył się wielki prorok Eliasz. Prorok ten działający za czasów bezbożnego Króla Achaba (873-854) i jego pogańskiej małżonki Jezabel, córki fenickiego Króla Etbaala, wsławił się szczególną gorliwością w obronie czystości wiary monoteistycznej, do której za dopuszczeniem królewskiej pary przenikać poczęły elementy kultu kananejskiego bożka Baala. Pełne zasług życie Eliasza uwieńczone zostało cudownym jego przejściem z ziemi do nieba (por. 2 Krl 2,1-11). Stąd zawsze w tradycji starotestamentalnej oczekiwano powrotu Eliasza na ziemię w czasach mesjańskich, którego celem miało być odnowienie narodu i przygotowanie go na przyjście Zbawiciela. Do utrwalenia owej tradycji przyczynił się przede wszystkim działający w V wieku prorok Malachiasz, w którego księdze czytamy: „Oto poślę wam proroka Eliasza” (Mi 3,23).
Wyrazem oczekiwań na powrót Eliasza jest także tekst Księgi Syracydesa, w którym mędrzec tak mówi o proroku: „ O tobie napisano, że jesteś zachowany na wyznaczony czas, aby przed nadejściem Dnia Jahwe ukoić gniew, aby serca ojców skierować ku synom i przywrócić świętość pokoleń Jakuba” (Syr 48,10). Kult Eliasza ożywił się bardzo w czasach nowotestamentalnych, zwłaszcza zaś w związku z działalnością Jana Chrzciciela.

Zastanawiano się, czy nie jest on czasem oczekiwanym Eliaszem. Oficjalna zwierzchność synagogi jerozolimskiej wysłała nawet do Jana delegację z zapytaniem: „Czy ty jesteś Eliaszem? On zaś odrzekł: Nie jestem” (J 1,21). Potem z kolei podejrzewano, że to Mistrz z Nazaretu jest Eliaszem, który miał przyjść. Dlatego na pytanie Pana Jezusa: „Za kogo uważają mnie ludzie” (Mk 8,27) pada odpowiedź: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków” (Mk 8,28).
Podobnie i Herodowi niektórzy mówili o Jezusie: „To jest Eliasz” (Mk 6,15). Z analizy wszystkich trzydziestu wzmianek o Eliaszu w Nowym Testamencie wynika, że funkcję Eliasza – przygotowanie narodu na przyjście Zbawiciela – spełnił Jan Chrzciciel, który działał „w mocy i duchu Eliasza” (Łk 1,17). Natomiast Pan Jezus jest Nowym Eliaszem, tak jak jest Nowym Mojżeszem, Dawidem i Adamem. Dlatego na Górze Przemienienia widzimy obok Jezusa Mojżesza i Eliasza. Dwaj ci prorocy swym życiem i działalnością zapowiadali Mesjasza, ale Jezus w o wiele większym stopniu jest jednym i drugim z nich. Ukazywanie Jezusa jako Nowego Eliasza jest szczególnym dorobkiem teologii św. Łukasza.


UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ TRÓJCYKomentarz do Ewangelii, rok C – J 16,12-15

Chrystus objawia nam tajemnicę Boga. On ukazuje Ojca, który wszystko stworzył i posyła Ducha świętego. Wysławiamy Boga Trójjedynego, w którego życie zostaliśmy włączeni w chwili chrztu.
W pierwszym czytaniu w sposób niewyraźny objawiona została tajemnica drugiej Osoby Boskiej. Z perspektywy Nowego Testamentu widzimy, że w tym natchnionym tekście wyraźnie mowa jest o Chrystusie – Mądrości Bożej. W drugim czytaniu św. Paweł mówi o dziele Syna – usprawiedliwieniu, którego skutkiem jest pokój z Ojcem – pierwszą Osobą Trójcy. Mówi też o działalności Ducha św., który utwierdza w nas miłość ku Bogu i człowiekowi. Ta nauka o Trójcy Przenajświętszej ma podstawę w samych wypowiedziach Chrystusa. We fragmencie Modlitwy Arcykapłańskiej – czytanym dziś – Zbawiciel mówi wyraźnie o sobie, Ojcu i Duchu św. – Duchu Prawdy.


NIEDZIELA ZESŁANA DUCHA ŚWIĘTEGO Komentarz do Ewangelii, rok C – J 20,17-23

„Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia” – to znaczy w pierwszy dzień po szabacie, czyli w niedzielę, w dniu swego Zmartwychwstania ukazał się Chrystus zgromadzonym w Wieczerniku Apostołom. To już piąte pojawienie się Pana w tym dniu. O świcie ukazał się Marii Magdalenie (J 20,14-17) i niewiastom, potem Piotrowi (Łk 24,33-35; 1 Kor 15,4). Po południu dwom uczniom w drodze do Emaus (Łk 24,13-32). A teraz wieczorem ukazuje się zebranym w Wieczerniku Apostołom. Zebrani otrzymują misję apostolską odpuszczenia grzechów. Misja ta zakotwiczona jest w misji samego Chrystusa, który też został posłany przez Ojca. Tradycja chrześcijańska od początku i nieprzerwanie upatruje w tych słowach ustanowienie sakramentu pokuty. Słowa Chrystusa znalazły się w definicji dogmatycznej Soboru Trydenckiego na temat sakramentu pokuty. Zmartwychwstały pozdrawia uczniów uroczystą formułą hebrajskiego powitania „Pokój wam” Hebrajskie szalom (= pokój) ma zakres bardzo szeroki i oznacza wszelkie dobra, potrzebne człowiekowi do jego harmonijnego rozwoju.

W Niedzielę Zesłania Ducha św. mamy wysławiać Boga z całe dzieło paschalne Chrystusa. Radujemy się darem zmartwychwstałego Pana, przez które Bóg nieustannie odnawia oblicze ziemi i nasze serca. Prosimy, aby Duch św. napełnił nas swoimi darami dla dobra Kościoła i świata.


WNIEBOWSTĄPIENIE PAŃSKIE Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 24,46-53

Benedykt XVI zauważa, że uczniowie wracają z radością, ponieważ «nie czują się opuszczeni. Nie myślą, że Jezus odszedł od nich daleko i znikł w jakimś niedostępnym dla nich niebie. Są najwidoczniej pewni Jego nowej obecności. Radość uczniów po „wniebowstąpieniu” koryguje nasz obraz tego wydarzenia. „Wniebowstąpienie” nie jest odejściem do jakiejś odległej strefy kosmosu; jest ono trwałą bliskością, której uczniowie mają tak głębokie doświadczenie, że rodzi się z niego nieprzemijająca radość». Jednocześnie są radośni, ponieważ są świadomi wielkiego dobra, które owo Wniebowstąpienie niesie ze sobą dla całej ludzkości, która w Chrystusie jest powołana do uczestniczenia w chwale boskości. Dlatego, mówi św. Leon Wielki, «kiedy Pan wstępował na wysokości niebios, oni nie tylko że nie odczuwali smutku, ale wprost przeciwnie, zostali napełnieni wielką radością. Zaiste, niewypowiedzianie wielki był to powód do radości, gdy wobec tłumu świętych natura ludzka wznosiła się do najwyższej godności ponad wszystkimi stworzeniami niebios, wyniesiona ponad chóry aniołów i wszelką wspaniałość archaniołów, nie znajdując na najwyższych stopniach kresu swego wstępowania – zajmując w końcu miejsce przy Ojcu przedwiecznym. I razem z Nim zasiada ona na tronie Jego chwały, bo w Synu Bożym została zjednoczona z Jego naturą». Wniebowstąpienie Jezusa ożywia naszą nadzieję uczestniczenia również w pełni życia razem z Bogiem w chwale niebieskiej.


SZÓSTA NIEDZIELA WIELKANOCNA Komentarz do Ewangelii, rok C – J 14,23-29

W Ewangelii mamy niepokojące zdanie: „Ojciec jest większy ode mnie”. Wierzymy przecież z innych wypowiedzi natchnionych, że Chrystus jest równy Ojcu: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy – kto widzi mnie, widzi i Ojca”. Tu Chrystus chce powiedzieć, że jest mniejszy od Ojca ale jako człowiek, a to przez wyniszczenie (= mękę i śmierć). Jego chwała jako Boga została pomniejszona. Chce przygotować uczniów („powiedziałem wam to wcześniej”), by gdy będzie poniżony i wyśmiany, znieważony i ukrzyżowany, by i wtedy widzieli w Nim Boga.


PIĄTA NIEDZIELA WIELKANOCNA Komentarz do Ewangelii, rok C – J 13,31-33a.34-35

Jezus zwraca się przy Ostatniej Wieczerzy z głęboką miłością do swoich uczniów. Judasz już wyszedł, a Zbawiciel mówi do pozostałych jedenastu: teknia – tj. greckie wyrażenie pełne czułości i troski, jak gdyby Jezus przez nie pragnął osłabić tragizm zbliżającej się rozłąki. Zbliżającą się mękę nazywa już „chwałą”. Rzecz to szczególnie charakterystyczna dla ewangelii Janowej, w której triumf Jezusa nie dokonuje się dopiero w zmartwychwstaniu, ale już w męce. Zbawiciel nakazuje uczniom wzajemną miłość. „Tak jak ja was umiłowałem”. W ostatnim czasie egzegeci zwrócili uwagę na możliwość podwójnego tłumaczenia partykuły kathos: porównawczo i przyczynowo: „tak jak” i „ponieważ”. Przy dawniejszym tłumaczeniu, jakie mamy w tekście, mowa jest o Chrystusie jako wzorze do naśladowania. Mamy miłować na Jego miarę. W tłumaczeniu przyczynowym – przez „ponieważ” wymowa tekstu wydaje się – jak podkreślają badacze – znacznie głębsza: miłowanie staje się ścisłym obowiązkiem chrześcijanina, wewnętrznym nakazem, imperatywem moralnym. My nie możemy miłować lub nie miłować, nie jest to dla nas chrześcijan sprawa dowolna. My musimy miłować, skoro jesteśmy Jego uczniami, ponieważ On nas umiłował.


CZWARTA NIEDZIELA WIELKANOCNA Komentarz do Ewangelii, rok C  – J 10,27-30

Obraz owczarni tak bliski semickiej mentalności raz po raz powraca w nauczaniu Chrystusa. Najpiękniejszy wyraz dał jej Jezus w przypowieści o Dobrym Pasterzu (J 10,1-18). Zbawienie jako owczarnię zgromadzoną wokół jednego pasterza ukazywali już prorocy Starego Testamentu – Ezechiel (Ez 34,23-26), Jeremiasz (Jr 23,3; 31,10) czy Micheasz (Mi 2,12). Zapowiadali oni, że sam Jahwe będzie pasterzem swego ludu. Dokonało się to w Jezusie Chrystusie, a pełnię swą osiągnie w wieczności, gdy Kościół – jak to ukazuje wizja Janowa w drugim czytaniu zawarta – zgromadzi się wokół triumfującego Baranka.

 Niedziela Dobrego Pasterza to dziękczynienie za Tego, który służy w Kościele i przez Kościół. Jest to dzień modlitw o powołania kapłańskie i zakonne do pasterskiej służby w Kościele Chrystusa. 


TRZECIA NIEDZIELA WIELKANOCNA Komentarz do Ewangelii, rok C – J 21,1-19

W Ewangelii scena przekazana tylko przez Jana. Dwa kilometry na zachód od Kafarnaum miało miejsce owo wydarzenie. Dziś jest tam miejscowość Tabga, a w niej – tuż obok brzegu jeziora niewielka świątynia, w której pokazują skałę – właśnie ową, na której Jezus przygotowywał uczniom śniadanie. Jezus ukazuje się uczniom jako ich dawny nauczyciel, ale jednocześnie inny – pełen władzy i mocy Pan, Zwycięzca, Bóg. Jakże wzruszające jest to, że i wtedy troszczy się o ich codzienna potrzeby – przygotowuje im śniadanie. W majestacie przyrody, a jednocześnie wśród codzienności (połów ryb, zwyczajna praca, posiłek) następuje najważniejszy akt dokonany przez Zmartwychwstałego – nadanie Piotrowi władzy pasterskiej nad całym Kościołem. Zapowiedział ją Jezus pod Cezareą Filipową (Mt 16,18): „Tobie dam klucze królestwa niebieskiego. Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej skale zbuduję Kościół mój (…). Teraz nad Jeziorem Genezaret wypełniają się te słowa. Piotr otrzymuje najwyższą władzę pasterską, władzę służby ludowi Bożemu – „Paś baranki moje (…) paś owce moje”. To władza prymatu, która od Piotra przechodzi na każdego biskupa rzymskiego – papieża. Tak trwa do naszych czasów. Łączność z biskupem Rzymu – papieżem była zawsze sprawdzianem przynależności do Kościoła. I dziś żywa jest dla nas odwieczna zasada: Ubi Petrus, ibi Ecclesia = Gdzie Piotr tam Kościół.


DRUGA NIEDZIELA WIELKANOCNA – Niedziela Miłosierdzia Komentarz do Ewangelii, rok C – J 20,19-31

 Rano Pan ukazał się u grobu Marii Magdalenie. Po południu ukazał się dwom idącym z Jerozolimy do odległego o 11 km Emaus. A wieczorem ukazuje się pozostałym zgromadzonym w Wieczerniku Apostołom, bardzo zatrwożonym o swoje losy. Wśród zgromadzonych nie było Tomasza zwanego Didymosem. Didymo to greckie tłumaczenie aramejskiego Theoma, co znaczy „Bliźniak”. Niewiara Tomasza nadała ewangelicznej scenie głębię prawdy i usankcjonowała wszystkie nasze zwątpienia, niepokoje i załamania. Tomasz, jak utrzymuje tradycja kościelna, poniósł śmierć męczeńską w Indiach, w Kalamina i pochowany został w Mailapur (przedmieścia dzisiejszego Madras). Relikwie jego po wielu translokatach (Odessa, wyspa Chios) znajdują się obecnie w Ortonie, we Włoszech. Jezus ukazując swe rany odniesione przy ukrzyżowaniu chce uczniów przekonać, że nie jest zjawą, czy duchem, ale tym samym identycznym Jezusem, którego znali przed śmiercią krzyżową. Scena ta zadaje kłam modnej ongiś (pod koniec ubiegłego stulecia) hipotezie wizji, która głosiła, że uczniowie mieli jedynie widzenia subiektywne, a nie rzeczywiste Zmartwychwstałego Jezusa. Skrajny protestantyzm i modernizm, który przyjmował hipotezę wizji, tłumaczył chrystofanie opisane w ewangeliach jak przejaw psychicznego napięcia, wyobraźni i ekstazy. Współczesna psychologia religii zdecydowanie odrzuca jako nieracjonalne takie tłumaczenie chrystofanii. Zresztą dla każdego nieuprzedzonego czytelnika ewangelii identyczność Jezusa Zmartwychwstałego z historycznym jest oczywista. Przy okazji wszakże warto zauważyć, jak niejednokrotnie własne założenia i uprzedzenia przekładane nad obiektywną wymowę historycznego tekstu ewangelicznego prowadzą ludzi do wniosków zgoła fantastycznych. I jakkolwiek nikt poważny nie „odgrzewa” tamtej hipotezy – o wizji, to jednak tu i ówdzie pojawiają się jej zwolennicy, przedstawiając ją jako coś możliwego. Warto wiedzieć, że prawdziwa nauka odłożyła ja dawno do lamusa.


NIEDZIELA ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO – WIELKANOC – Komentarz do Ewangelii, rok C – J 20,1-9

Pierwszego dnia po szabacie, czyli w niedzielę, przychodzi do grobu Maria Magdalena, w której tradycja upatruje jawnogrzesznicę. Zobaczyła odsunięty kamień, który zgodnie z palestyńskimi zwyczajami zatykał wejście grobowca. Grobowce były na ogół obszernymi pieczarami (3 na 4 metry) poprzedzonymi jeszcze  przedsionkami, z których prowadziło  przejście do właściwej niszy grobowej. Ten właśnie pusty grób, w połączeniu z wieloma chrystofaniami Chrystusa właśnie „owego pierwszego dnia po szabacie”, wzbudził w uczniach niezłomną wiarę w rzeczywiste zmartwychwstanie Chrystusa. Zdaniem racjonalistycznego krytyka ewangelii Paulusa (XIX w.) Jezus był tylko w letargu, umarł pozornie i wyszedł z grobu po przebudzeniu się. Warto o tym wspomnieć, gdyż niekiedy spotykamy się z echem tych przebrzmiałych poglądów. Inny, mniej krytycznie nastawiony do ewangelii badacz, współczesny Paulusowi – Strauss (autor słynnego Das Leben Jezu – Życie Jezusa) widział absurdalność owej hipotezy pisząc: „Człowiek na wpół umarły, który z trudem wydostał się z grobu i z trudem poruszał się po ziemi, który potrzebował opieki lekarskiej i bandaży, nie mógł żadną miarą wzbudzić w uczniach przekonania, iż jest zwycięzcą śmierci i grobu; a to przekonanie było podstawą ich całej późniejszej działalności. Taki powrót do życia byłby tylko osłabił wrażenie, jakie Jezus wywarł na nich swym życiem i śmiercią; byłby je zakończył co najwyżej jakimś wspomnieniem, ale nigdy nie mógłby przemienić ich smutku w uniesienie, ani podnieść ich szacunku do uwielbienia i ubóstwienia”. Tak więc tylko rzeczywiste przyjęcie realności Chrystusowego Zmartwychwstania daje nam rozsądne wytłumaczenie natychmiastowego postępu i rozprzestrzeniania się ewangelii zaraz po zmartwychwstaniu, jak i całych późniejszych dziejów Kościoła.


NIEDZIELA PALMOWA –  Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 23,1-49

Poncjusz Piłat był rzymskim prokuratorem Judei w latach 26-36 po Chr. Miejsce na którym zasiadał (tzw. Litostrotos) w czasie wydawania wyroku na Chrystusa zostało zidentyfikowane przez archeologię (wykopaliska Vincenta). Herod, o którym mowa, to Herod z przydomkiem Antypas, brat Archelausa, a syn Samarytanki Maltake, czwartej żony Heroda Wielkiego. Herod Antypas panował w latach 4-39 po Chr.
Cyrena to ziemia na północy Afryki – dziś Libia. „Wysoka Rada” – to Sanhedryn Jerozolimski, najwyższa zwierzchność religijno-moralna w Izraelu.
Barabasz został uwolniony na podstawie tzw. Privelegium paschale (przywilej paschalny). Było zwyczajem, że prokurator rzymski (taka zresztą była praktyka i w innych częściach Imperium) w najbardziej uroczyste święto żydowskie (Paschę) wyświadczał ludowi jakąś specjalną łaskę, najczęściej było to ułaskawienie jakiegoś znacznego więźnia.
„Hosanna Synowi Dawida….” ” Okrzyki tych, którzy zostali nakarmieni, uzdrowieni, którym odpuszczona została wielka nieprawość, uzdrowieni i ci którzy zgodzili się pójść za Chrystusem. Ale z jeszcze większą mocą krzyczą: Na krzyż z Nim”.
Ewangelista przekazał wiele postaw ludzkich w obliczu męki Jezusa: zdrada, żal, współczucie, wyszydzenie, bojaźń, odwaga i inne. A Ty na jakim jesteś etapie słysząc lub czytając mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa?


5 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU –  Komentarz do Ewangelii, rok C – J 8,1-11

Dziś w ewangelii – po ubiegłej niedzieli o synu marnotrawnym – jedna z tych scen, które chwytają za serce: tyle w niej prawdy, ciepła, miłości i nadziei. Tyle pociechy dla nas wszystkich, którzy nie jesteśmy „bez grzechu”. A nie jest powszechnie wiadomym, że o ten wspaniały tekst, bez którego cała ewangelia byłaby jakże uboższa toczył się bez mała przez 4 wieki zażarty i bolesny spór. Oto bowiem Reformacja opierając się na fakcie, że perykopy tej nie poświadczają najstarsze znane mam manuskrypty (/słynne kodeksy jak Synaicki, czy Aleksandryjski) odrzuciła jej autentyczność, z tekstu wydań ewangelii usunęła i wiernym nie dozwoliła czytać. Zbyt wielka jednak stała powaga za autentycznością tego tekstu, by Kościół łatwo przystawał na takie zabiegi. Oto bowiem znają perykopę najstarsi pisarze kościelni tacy jak Ambroży, Hieronim /co szczególnie ważne, bo był znakomitym znawcą Pisma św./, czy Augustyn i cytują ją w swoich dziełach jak obecną w ewangelii Janowej. Co więcej znakomity historyk wczesnochrześcijański Euzebiusz z Cezarei (ok. 260-339) pisze, iż znał  ją i cytował uczeń św. Jana – bp Papiasz z Hierapolis (przełom I i II w.). W swojej Historii pisze Euzebiusz o Papiarzu: „Prócz tego przytacza on opowieść o niewieście, którą oskarżono przez panem o wiele grzechów” (III, 39,17). Wszystkie owe racje skłoniły Sobór Trydencki (1545 r.) do orzeczenia – wbrew Lutrowi- że perykopa, o której mówimy jest autentyczna i natchniona. Najnowsze badania potwierdzają to zdanie Soboru, dodając, że najprawdopodobniej opisał tę scenę któryś z uczniów Jana, a sam Apostoł włączył ją potem do tekstu swojej ewangelii. Podkreślić wypada, że w najnowszych wydarzeniach protestanckich już tekstu też się nie odrzuca i przyjmuje jego autentyczność. Warto podkreślić, gdyż świadczy to o dobrej woli naszych „braci odłączonych”.


4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU –  Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 15,1-3.11-22

 Dzisiejszą ewangelię krótko określił jeden ze współczesnych badaczy biblijnych powiadając, iż jest to ewangelia w ewangelii (A. Jülicher). Nic zatem dziwnego, że przypowieść ta przez wszystkie wieki poruszała wyobraźnię artystów, malarzy i muzyków, czego jeden z przykładów mamy w dziele H. Berlioza Syn marnotrawny. A przecież niedawno na naszych ekranach pojawił się film pod tym samym tytułem z J.P.Belmondo w roli głównej, gdzie na nowo powtarzały się wątki i cała finezja psychologiczna Chrystusowej przypowieści. Genialne uchwycenie  losu ludzkiego powtarzające się w tysięcznych biografiach: odejście, żal i przebaczenie płynące z miłości, która wszystko przetrzyma. Ileż w tej przypowieści jest niuansów! Jak chociażby ten, że brat starszy rozżalony nie mówi do ojca „brat mój” tylko „ten syn twój”. Jaka w tym głębia psychologii. Zwróćmy uwagę na dwa realia palestyńskie. Ojciec musiał oddać synowi młodszemu jedną trzecią majątku, gdyż wynikało to z ogólnie przyjętego prawa, nadanego jeszcze przez Mojżesza. Cały upadek syna, który roztrwonił „majątek z nierządnicami” widać również w tym, że przystał na hodowlę trzody chlewnej. Mówi bowiem Talmud: „Przeklęty człowiek, który hoduje wieprze”. Zresztą na Wschodzie, wśród muzułmanów panuje przekonanie, że wypas świń i ich hodowla jest dla człowieka całkowitą degradacją i specjalnym przekleństwem niebios.


3 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU   Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 13,1-9

 Łukasz, skrzętny historyk, nawiązuje do dwóch rzeczywistych wydarzeń historycznych, które posłużyły Jezusowi do katechezy na temat pokuty i nawrócenia. Rzymski prokurator Judei (w latach 26-36 po Chr.) Piłat wielokrotnie doprowadzał do wybuchów niezadowolenia ludu. Raz nakazał wejść żołnierzom z godłami wojskowymi i wizerunkami cesarza do Jerozolimy, czym pogwałcił przywileje nadane Żydom jeszcze przez Juliusza Cezara. Innym razem te same godła kazał umieścić w pałacu królewskim Heroda, kiedy indziej znowu targnął się  na skarb świątynny, by w końcu dokonać masakry Samarytan na ich świętej Górze Garizim, co spowodowało jego dyspozycję i odwołanie do Rzymu. Łukasz wspomina o jednym z owych licznych wyczynów Poncjusza Piłata, gdy na terenie świątyni (gdzie  wstęp poganom był wzbroniony, co uwidaczniał specjalny napis na murze w trzech językach: hebrajskim, greckim i łacińskim) dokonał rzezi pielgrzymów składających ofiary. Dokonał tego zapewne pod byle pretekstem politycznym, trudno nam jednak dociec jakim, bo Łukasz nic na ten temat nie wspomina, a o samym  wydarzeniu nie posiadamy żadnych  wzmianek poza relacją Łukaszowi. Inny fakt historyczny – też odnotowany tylko przez ewangelię – mówi o zawaleniu się wieży w murach obronnych Jerozolimy, w pobliżu słynnej sadzawki – fontanny Siloe, kiedy to zginęło 18 osób. Do tych niedawnych, zapewne świeżo w pamięci  słuchaczy pozostających wydarzeń, nawiązuje Jezus przeciwstawiając się jednocześnie obiegowej opinii (pokutującej nierzadko do dziś), że nieszczęścia są karą za grzechy.

W trzecią niedzielę Wielkiego Postu prosimy o łaskę wiary i wyznajemy naszą gotowość do odnowienia jej. Bóg objawia nam swoją miłość i daje siłę do pokonania grzechów, abyśmy przynosili rzeczywisty owoc nawrócenia


2 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU Komentarz do Ewangelii., rok C – Łk 9,28b-36

Piotr i dwaj bracia – Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, to najbliżsi Jezusowi uczniowie. Oni to towarzyszą Chrystusowi w czasie agonii w Getsemani. Przemienienie – według tradycji – miało miejsce na Górze Tabor (562 m), położonej ok. 7 km na południe od Nazaretu. Na górze tej wznosi się dziś potężna Bazylika Przemienienia Pańskiego. Przemienienie miało miejsce w trzecim roku publicznej działalności Chrystusa Pana, co trzeba zaznaczyć, gdyż jego bezpośrednim celem było wzmocnienie wiary uczniów przed zbliżającą się męką, a także naprostowanie ich oczekiwań mesjańskich, które zbyt często przybierały polityczny charakter. Świadkami Przemienienia są również Mojżesz (protoplasta i prawodawca izraelski z XIII w. przed Chr.) oraz prorok Eliasz (IX w. przed Chr.), który nie umarł, lecz wzięty został do nieba (Por. 2 Krl 2,9-10), by w czasach mesjańskich wrócić i przygotować naród na przyjęcie Zbawiciela. Zadanie to – jak wiadomo spełnił Jan Chrzciciel, o którym pisarz natchniony zanotował, że działał „w mocy i duchu Eliasza” (Łk 1,17). Dziś zaś nie brak przypuszczeń, że Eliasz – jako prorok eschatologiczny pojawi się na świecie przed ponownym – ostatnim przyjściem Chrystusa, przed Paruzją, by przygotować Panu lud doskonały. Przekonanie to, żywe już wśród niektórych Ojców Kościoła i pisarzy chrześcijańskich, ma i dziś swoich zwolenników. Warto wszakże zaznaczyć, iż dla całości sprawy wiary kwestia ta nie posiada jakiegoś specjalnego znaczenia i jest sprawą marginesową.

Czas pokuty ukazuje, gdzie jest nasza prawdziwa ojczyzna i jaka do niej prowadzi droga. Tę ojczyznę przyrzekł nam Bóg, gdy zawarł z nami, jak z Abrahamem, przymierze. Uczestnicząc w Eucharystii wsłuchajmy się w Boże Słowo i przyjmijmy Chrystusa, który poucza nas i przemienia swoją mocą, aby zajaśniała w nas Boża chwała. Niech czas pokuty prowadzi do przemiany życia, by mieć udział w wiecznym przymierzu i chwale Chrystusa Pana. 


1 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU Komentarz do Ewangelii, rok C – Łk 4,1-13

Stara Tradycja sięgająca pierwszych wieków wskazuje na miejsce postu Chrystusowego: ma nim być szczyt zwany „Kwarantanną” (po aramejsku Dok, przez Arabów dziś zwany Dżebel ed Duq) wysokości ok. 800 m., wznoszący się po zachodniej stronie Jordanu, w odległości kilkunastu kilometrów od Jerycha. W czasach przedchrystusowych wznosiła się na nim potężna warownia „Dagon”, o którą toczyły się zacięte walki pomiędzy Żydami a Ptolemeuszem Egipskim /Ant. 13,8,1/. Miejsce kuszenia Chrystusa to Pustynia Judzka /80 km długości, 25 km szerokości/. W trzeciej pokusie wprowadza szatan Chrystusa na szczyt świątyni – „rzuć się stąd w dół”. Jak ogromna była tam przepaść, uświadomimy sobie przypominając, że od jednej strony świątynia stała nad głębokim wąwozem /Cedron/. „Wąwóz ów – pisze Józefa Flawiusz (37-101 po Chr.) – był niezmiernie głęboki, tak że w oczach się ćmiło, jeśli się w głąb spojrzało. Tuż przy nim zbudował Herod – ciągnie historyk – krużganek o tak olbrzymiej wysokości, że jeśli ktoś z jego szczytu przemierzył okiem tę podwójną głębokość, doznał zawrotu głowy, gdyż wzrok nie dosięgał dna niezmierzonej przepaści” (Ant. 15,11,5). Na szczyt tego krużganka, zwanego Salomonowym (J 10,23; Dz 3,11; 5,12) przywiódł szatan Chrystusa.


8 NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok C – Łk 6,39-45

 Dzisiejszy fragment należy do ostatniej części Kazania na Górze, i zbudowany jest z przypowieści. Dwa pierwsze podobieństwa mówią o zarozumiałości uczniów i ich wywyższaniu się nad samego Jezusa. Chrześcijanie bowiem, znając prawdę o zbawieniu i cel historii świata, mają być przewodnikami innych ludzi, gdyż takie jest ich powołanie. Ale nie mogą byś ślepymi przewodnikami. Muszą sami najpierw widzieć drogę. W kontekście „nie sądzenia” /por. w. 37/, ślepotę należałoby odnieść do ich własnych błędów. Osoba niezdolna do samokrytycyzmu nie może prowadzić innych. Dlatego każdy chrześcijanin musi ciągle się uczyć od swego jedynego Nauczyciela – Chrystusa, aby móc wskazywać drogę innym ludziom. Podkreśla to szczególnie kolejne porównanie o drzazdze w oku brata i belce we własnym, ilustrujące w sposób groteskowy ludzką skłonność do krytykowania przy jednoczesnym niedostrzeganiu własnych błędów. Tylko ten, kto potrafi sam przezwyciężać własne słabości i poprawiać swoje postępowanie, może skutecznie pomagać drugiemu wyzwalać się z jego błędów. Ostatnia przypowieść ostrzega przed złymi nauczycielami. Ten bowiem, kto źle czyni, nie jest zdolny innych nauczyć dobrze czynić.


7 NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok C – Łk 6,27-38

 Dzisiejsza Ewangelia to kolejny fragment Kazania na Górze – Łukaszowej wersji; (por. Mt 5,38-48). Miłość nieprzyjaciół jest najwyższą formą przykazania miłości, a jednocześnie cechą odróżniającą chrześcijan od świata. Łukasz ukazuje trzy etapy wrogości: od uczucia nienawiści poprzez złe słowa – przekleństwo do złego traktowania /niezręczne tłumaczenie ostatniego terminu przez Biblię Tysiąclecia jako „oczernianie” zaciemnia nieco sens całej wypowiedzi, kontekst bowiem wskazuje na fizyczną przemoc jako ostatni stopień wrogości; por. Mt 5,44/. Uczeń Jezusa ma w adekwatny sposób odpowiedzieć na każdy przejaw wrogości: na nienawiść czynieniem dobra, na przekleństwo błogosławieństwem i wreszcie na fizyczną przemoc modlitwą, gdyż inne działania są już niemożliwe. Ale tylko w obrębie doświadczenia bliskości Królestwa Bożego można ten rodzaj paradoksalnych wymagań przyjąć i wprowadzić w czyn.

Chrystus przypomni nam dzisiaj, że pierwszym i największym z Jego przykazań jest przykazanie miłości. I to miłości nawet nieprzyjaciół. Nakaz miłości bliźniego znajdujemy w wielu religiach i systemach filozoficzno-etycznych, jednak miłość nieprzyjaciela głosi tylko chrześcijaństwo. Chrystus stawia to przykazanie na szczycie swej etycznej nauki. Chrześcijaninem jest więc dopiero ten, kto potrafi miłować nawet nieprzyjaciół. Ofiara Chrystusa, którą przychodzimy składać, daje nam tę niepojętą dla świata moc: miłowania nieprzyjaciół.


6 NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok C – Łk 6,17.20-26

 U Łukasza mamy wstęp do Kazania na Górze. Chrystusowe błogosławieństwa: przedmiot zadumy, medytacji, nadziei i niezliczonych komentarzy. Jak wielka i skomplikowana jest ich problematyka, niech świadczy chociażby fakt, że wybitny biblista o. J. Dupont w swojej monografii Les BeatitudesBłogosławieństwa poświęcił temu zagadnieniu kilkaset stron. Zwróćmy uwagę, na Łukaszową notkę, że tej nauki Chrystusa słuchali przybysze z „Tyru” i „Sydonu”. Były to miasta pogańskie. Leżące na pograniczu Izraela i poddane były całkowicie wpływom kultury hellenistycznej. Mieszkańców tych miast, mądrość grecka nie zadowoliła i przyszli słuchać i szukać innej mądrości – Chrystusowej, ewangelicznej. Wzmianka o Tyrze i Sydonie jest bardzo istotna i służy podkreśleniu całej centralnej myśli teologicznej ewangelii Łukasza; że nauka Chrystusa skierowana jest do wszystkich ludzi, także do pogan.

Błogosławiony, kto zaufał Panu i chodzi Jego drogami. Przychodzimy na Eucharystię, aby Bogu złożyć swoją nadzieję i otrzymać siłę do wypełnienia tego zadania, które wypływa z Ewangelii. Tu jest źródło, które ożywia naszą wiarę.


5 NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok C – Łk 5,1-11

Wiedząc, że na Piotrze będzie opierał się Kościół, Chrystus jako pierwszego powołał na apostoła Szymona, którego później nazwał Piotrem (grecka forma aramejskiego imienia Kefas – zn. dosłownie „skała”). Wraz z Piotrem powołany został jego brat Andrzej i dwaj inni wspólnicy Piotra w ryboustwie – Jakub i Jan. Przedziwna sceneria wydarzenia miała unaocznić pierwszym uczniom istotę ich posłannictwa. Oto sami łowili, zabiegali, pracowali, okazało się to daremne. Przez całą noc nic nie ułowili. Obecność Chrystusa sprawiła jednak, że połów w tym samym miejscu jeziora był obfity. Mieli już teraz zrozumieć, że ich praca misyjna, apostolska całą swą moc czerpać będzie z Boga.

Bóg powoływał proroków, aby objawiali zamysły Jego i wzywali do wiary. Chrystus powołał Apostołów, aby byli rybakami ludzi. Pan i nas powołuje, byśmy głosili Jego wielkie dzieła, byśmy składali Mszę św.,, przez którą Chrystus dalej zbawia, kocha i przebacza.


4 NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok C – Łk 4,21-30

 Istotnym celem Ewangelii Łukasza, pozostającego pod wpływem św. Pawła, było wykazanie uniwersalnego charakteru Ewangelii Chrystusowej. Łukasz był z pochodzenia Grekiem, zależało mu na tym, by i jego rodacy dowiedzieli się o Dobrej Nowinie. Stąd już na początku swojej Ewangelii Łukasz skrzętnie zbiera to, co ilustruje myśl przewodnią jego dzieła. Syryjczyk Najman i wdowa w Sarepcie Sydońskiej – to poganie, a jednak mieli udział w dobrodziejstwach proroków Izraela. W dobrodziejstwach Mesjasza, można streścić tezę Łukasza, udział będą mieli wszyscy, a nie tylko Izraelici.


3 NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok C – Łk 1,1-4; 4,14-21

Chrystus, podobnie jak kiedyś Ezdrasz, rozpoczyna swoją działalność od odczytania Biblii. Odtąd począł Jezus wyjaśniać właściwy sens Starego Testamentu, a zwłaszcza to, o czym mówili prorocy, a co zapomniała synagoga, że Mesjasz musi cierpieć. Ten historyczny szczegół – nauczanie w synagodze w Nazarecie – przypomina Łukasz, który sam przedstawia się na początku swego dzieła jako badacz solidny i dokładny, opierający swą ewangeliczną relację na wypowiedziach naocznych świadków słów i czynów Jezusa.

Chrystus jest pełnią objawienia. W nim spełniają się Boże obietnice. Przychodzimy na Eucharystię, aby poznać Chrystusa obecnego w słowie. Przychodzimy, by wybłagać jedność dla całego Kościoła, który jako swój wspólny skarb posiada Księgę Bożego Objawienia.


2 NIEDZIELA ZWYKŁAKomentarz do Ewangelii, rok C – J 2,1-12

Cała Ewangelia Jana ma charakter duchowy, głęboko teologiczny, pełna jest metafor i symboli. Chrystus w niej ciągle ukazywany jest jako światłość, prawda i życie. To właśnie mając na uwadze należy spojrzeć na scenę w Kanie. Wino, zwłaszcza z zapowiedziach prorockich, miało charakter symboliczny. Oznaczało wszelką obfitość, dostatek i radość. Ta obfitość wina w Kanie również symbolizuje bogactwo dóbr mesjańskich. Ewangelista mówi – „taki to początek znaków uczynił Jezus”, czyli zaczął działać odtąd wyraźnie jako Mesjasz. Obficie rozlewać dobra mesjańskie, a ich istotą było ponowne nawiązanie kontaktu człowieka z Bogiem, naprawienie zerwanego przymierza, przywrócenie dziecięctwa Bożego. Uczta w Kanie jest obrazem uczty w wieczności, gdzie poznamy w pełni wielkość, dobroć, i mądrość Bożą. Uczta zaczęła się w momencie głoszenia Dobrej Nowiny, ale swoje apogeum osiągnie w Królestwie Bożym.
Czytając perykopę o Kanie Galilejskiej zbyt często zatrzymujemy się na powierzchni ukrytych słów i znaczeń. Liczymy stągwie. Dziwimy się ilości wina, nie pamiętając, że wesela na Wschodzie były bardzo liczne i brała w nich udział niemal cała wieś czy miasteczko. Zapominamy o niezwykłej głębokiej, religijnej starotestamentalnej symbolice wina, która doszła do głosu w Kanie, u początków mesjańskiej działalności Jezusa. Kana ukazuje nam, że Chrystus – Nowe Wino stanie się naszym całkowitym i bezgranicznym udziałem w  życiu przyszłym. Radością napawa fakt, że już teraz możemy gasić nasze pragnienia winem, które staje się krwią, przelaną za nas przez Chrystusa.

                                                        za: "Głoście Ewangelię"